Ten rozdział jazzowej historii można zatytułować: „Kiedy wszystko było pierwsze”. Warner, sięgnąwszy do archiwów Polskich Nagrań, przypomina prapoczątki polskiego jazzu i jego najświetniejszych postaci. Nie mamy tu do czynienia z nieśmiałymi próbkami debiutantów, lecz słuchamy muzyki na ówczesnym prawdziwie europejskim poziomie.
Już pierwsza płyta z 1965 roku stanowi zaskoczenie. Firmuje ją zespół New Orleans Stompers, znany też jako Warszawscy Stompersi, bo przed jego pierwszym wyjazdem na koncerty do Niemiec PRL-owskie władze uznały, że socjalistyczni muzycy nie mogą występować pod amerykańskim szyldem.
Wydawałoby się, że w tamtych czasach odcięci od Zachodu Polacy niewiele mogą wiedzieć o nowoorleańskim jazzie. Tymczasem byli „to prawdziwi arcymistrze w znakomitym sekstecie, który stosuje elastyczny »drive« (...), a wszyscy razem rozwijają takie tempo pełną parą, że się robi gorąco” – jak napisała jedna z niemieckich gazet. Te komplementy są trafne, co potwierdza wydana znów po latach płyta.
Stompersi nie mogli na niej nagrać amerykańskich kompozycji, lecz wyłącznie polską muzykę. Ratowali się na różny sposób – melodiami ludowymi, przeróbką arii Moniuszkowskiej Halki, zawsze ze świetnym skutkiem, w duchu starego jazzu nowoorleańskiego czy chicagowskiego.
Tylko rodzime utwory mogły znaleźć się również na pierwszej płycie Polish Jazz Quartetu. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Kwartet tworzyli świetni muzycy: Jan Ptaszyn Wróblewski, Wojciech Karolak oraz Juliusz Sandecki i Andrzej Dąbrowski, więc może repertuarowy nakaz władzy przyczynił się do rozwoju kompozytorskich umiejętności zwłaszcza pierwszych dwóch jazzmanów.