Kolekcjonerka oscarowych nominacji

Laureatka dwóch Oscarów, matka trojga dzieci, od lat życiowa partnerka pisarza, aktora i reżysera Sama Sheparda. Zbliżająca się do sześćdziesiątki Jessica Lange może się uważać za kobietę spełnioną

Publikacja: 29.06.2007 14:57

Jessica Lange

Jessica Lange

Foto: AP

Krucha, neurotyczna, delikatna. Taką ją pamiętamy z wielu ról. Należy do tych aktorek, które choć zyskały znakomitą pozycję zawodową, nie stają się gwiazdami. Może dlatego, że nie zależy jej na rozgłosie. Zawsze dużo pracowała, ale potem wracała do Virginii. Mieszkała tam ze swoim wieloletnim partnerem życiowym Samem Shepardem, który Hollywood nazywa otwarcie fabryką idiotyzmów. W 2004 r. przenieśli się razem do Nowego Jorku, nie likwidując jednak swojej "wiejskiej" siedziby.

Jessica Lange urodziła się w 1949 r. w Minnesocie. Była córką komiwojażera, sama dużo podróżowała. Przez dwa lata studiowała na uniwersytecie w swoim rodzimym stanie, potem uczyła się sztuki mimicznej w Paryżu, tańczyła w Opera Comique, była modelką w Nowym Jorku.

- To był okropny czas - wspomina - Każdy cię ocenia jak produkt, nikt nie liczy się z tym, co czujesz. Koszmar.

Uciekła od tego w aktorstwo. W 1976 r. dostała pierwszą rolę filmową w "King Kongu" Johna Guillermina. Uznanie przyszło jednak dopiero w 1979 r., gdy zagrała anioła śmierci w "Całym tym zgiełku" Boba Fossa. Jej pozycję ugruntowała rola w "Listonoszu dzwoniącym dwa razy" Boba Rafelsona.

Od tej pory zaczęła być postrzegana jako poważna interesująca aktorka. Zdobyła sześć nominacji do Oscara. Dwie z nich zamieniły się w statuetki: za role w "Tootsie" (1983) i w "Błękitnym niebie" (1995). Ona sama powiedziała w jednym z wywiadów, że wyżej ceni sobie Oscara za "Błękitne niebo". Zagranie młodej przyjaciółki Dustina Hoffmana było dla niej zbyt łatwe. Rola znerwicowanej żony pilota dawała niemal nieograniczone możliwości. I chyba w tym stwierdzeniu tkwi tajemnica aktorstwa Lange. Ta aktorka lubi po prostu grać role trudne, wymagające maksymalnego wysiłku.

Może dlatego długo zostają w pamięci takie jej filmy, jak: "Kraj", "Pozytywka", "Przylądek strachu", "RobRoy", "Tysiąc akrów", "Tytus Andronikus", "Duża ryba", "Nie wracaj w te strony", "Broken Flowers". Ja sama bardzo wysoko cenię jej kreację w filmie "Frances", gdzie ogromnie sugestywnie zagrała gwiazdę Frances Farmer, która nie wytrzymując ciśnienia Hollywoodu, popadła w alkoholizm i chorobę nerwową. Chętnie występuje w telewizji, na początku lat 90. zadebiutowała też na Broadwayu w "Tramwaju zwanym pożądaniem".

Jej życie prywatne nie było nigdy przedmiotem plotek. Jako młoda dziewczyna była żoną hiszpańskiego fotografa Paco Grande, potem związała się z tancerzem Michaiłem Barysznikowem, a wreszcie stworzyła rodzinę z Samem Shepardem. Ma troje dzieci: córkę z Barysznikowem oraz córkę i syna z Shepardem.

- Gdybym ich nie miała, pewnie byłabym lepszą aktorką, bo 100 procent energii wkładałabym we własny rozwój i karierę - powiedziała kiedyś. - Ale z kolei czy bez nich rozumiałabym aż tyle ze świata?

Krucha, neurotyczna, delikatna. Taką ją pamiętamy z wielu ról. Należy do tych aktorek, które choć zyskały znakomitą pozycję zawodową, nie stają się gwiazdami. Może dlatego, że nie zależy jej na rozgłosie. Zawsze dużo pracowała, ale potem wracała do Virginii. Mieszkała tam ze swoim wieloletnim partnerem życiowym Samem Shepardem, który Hollywood nazywa otwarcie fabryką idiotyzmów. W 2004 r. przenieśli się razem do Nowego Jorku, nie likwidując jednak swojej "wiejskiej" siedziby.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Kultura
„Nie pytaj o Polskę": wystawa o polskiej mentalności inspirowana polskimi szlagierami
Kultura
Złote Lwy i nagrody Biennale Architektury w Wenecji
Kultura
Muzeum Polin: Powojenne traumy i dylematy ocalałych z Zagłady
Kultura
Jeff Koons, Niki de Saint Phalle, Modigliani na TOP CHARITY Art w Wilanowie
Kultura
Łazienki Królewskie w Warszawie: długa majówka