Miasto to jeden wielki plac budowy. Z każdej strony 24 godziny na dobę dobiega huk młotów pneumatycznych, skrzypienie dźwigów i warkot potężnych silników betoniarek. Nie ma miejsca, gdzie nie trwałyby jakieś prace. W malutkim Dubaju pracuje obecnie jedna czwarta dźwigów świata!
Oprócz budowy tysięcy nowoczesnych biurowców i hoteli realizowane są tu niewiarygodne inwestycje rodem ze zwariowanych filmów science fiction. Takich jak okrągły wieżowiec osadzony na gigantycznym słupie, którego piętra niezależnie od siebie będą się kręciły w kółko. W jaki sposób konstruktorzy zamierzają zapobiec chorobie morskiej pracujących w nim ludzi? Nie wiadomo. Deweloper zapewnia jednak, że nic takiego im nie grozi.
Inny szalony pomysł to Hydropolis. Gigantyczny kurort położony 20 metrów pod powierzchnią oceanu. W środku pod ogromnymi kopułami w kształcie bąbelków powietrza będzie się znajdować luksusowy hotel, restauracje, sklepy, siłownie. „Oferujemy pokój z widokiem na morze” – reklamuje się Hydropolis.A co państwo powiedzą na „miasteczko szachowe”? Gigantyczna biało-czarna szachownica (64 tysiące metrów kwadratowych), a na niej 32 potężne wieżowce. Każdy w kształcie figury – pionka, konia, gońca, wieży, królowej lub króla. Już zaplanowano, że w obu „królach” umieszczone zostaną siedmiogwiazdkowe hotele.
– Tak, wiem, to brzmi jak całkowite szaleństwo! Ale w Dubaju nawet najbardziej szalone architektoniczne pomysły zamieniają się w rzeczywistość – mówi Benedict Fisher z konsorcjum budowlanego Nakheel. Ale po co budować takie dziwaczne budynki? – Dubaj ma wielkie ambicje. Chce sprowadzić tu miliony turystów i miliony nowych mieszkańców. Aby to osiągnąć, musi ich czymś przyciągnąć. W emiracie nie ma przecież żadnych zabytków – tłumaczy Fisher.
Problemem Dubaju była niewielka linia brzegowa. A więc zbyt mało miejsca na hotele i plaże. Problem? Jaki problem? Nakheel buduje właśnie trzy gigantyczne wyspy w kształcie palm. Podobnie jak chiński mur będą widoczne gołym okiem z kosmosu. Największa będzie większa od Manhattanu.