Reklama

Kiszka z widokiem wysokiego ryzyka

Jak mieszkają Polacy - rozmowa z architektem Jerzym Bogusławskim, szefem znanej warszawskiej pracowni

Publikacja: 06.11.2007 05:45

Kiszka z widokiem wysokiego ryzyka

Foto: Rzeczpospolita

Rz: Dlaczego w nowych 100-metrowych mieszkaniach mamy kuchnie bez okna?

Jerzy Bogusławski: Przyczyna jest czysto biznesowa. Taniej jest wybudować dwa szersze budynki niż trzy węższe‚ a powierzchnia do sprzedaży będzie taka sama. W celu jej zwiększenia deweloperzy pogrubiają budynki. W latach 60. budowano je na trakcie (tzn. w głąb) 11‚ 12 metrów. Dzisiaj dochodzimy do 18 metrów. To czysta geometria. Jeżeli spojrzymy na mieszkanie na przestrzał‚ to ono stało się kiszką. A trzeba przecież zmieścić w nim wszystkie funkcje. W środkowej części zawsze były pomieszczenia, które nie wymagały okien: łazienka‚ WC‚ garderoba. Gdy miejsca brakować‚ aneks kuchenny przenosi się na zaplecze. I powstaje kuchnia bez okna.

Ludzie chcą kupować takie mieszkania?

Najbardziej popularne na rynku jest mieszkanie o powierzchni 50 metrów. Widna kuchnia‚ dwa pokoje i łazienka. To pierwszy dom młodych ludzi kupiony na szybki kredyt. Często widzę‚ że kuchnię w takim mieszkaniu przenosi się jako aneks do dużego pokoju‚ a na jej miejscu robi pokój dla dziecka. To typowa przeróbka. I wtedy kuchnia także robi się ciemna.

Może zamiast przerabiać, opłaca się kupić jeden mały pokój więcej?

Reklama
Reklama

Większość deweloperów wymaga od klientów kupna miejsca garażowego. A to koszt co najmniej 20 tysięcy. Często wybór finansowy jest więc między pokojem a garażem. Ale może to się teraz zmieni‚ bo mieszkań na sprzedaż jest coraz więcej.

Czym różni się dzisiejsze mieszkanie od budowanego w latach 70.?

Oczywiście jakością wykonania. Odeszliśmy od wielkiej płyty‚ stolarka okienna jest dużo lepsza. Niestety, mieszkania oddaje się w stanie surowym‚ co na świecie się nie zdarza. Potem mieszkańcy przez dwa lata jeżdżą windą‚ którą przewozi się worki z cementem, i słuchają borowania ścian.

Polak jest indywidualistą i nie chce mieć takiego samego wykończenia jak sąsiedzi. To dlatego?

Ludzie na ogół sądzą‚ że zrobią sami taniej i lepiej niż deweloper.

A wybaumowane zamknięte osiedla też uważa pan za lepsze niż te z czasów Gierka – zielone i przestrzenne?

Reklama
Reklama

Uważam‚ że urbanistyka małych zespołów osiedlowych jest dzisiaj lepsza. Żelazna Brama w Warszawie to koszmar‚ Ursynów to urbanistyczna pomyłka‚ która mogła powstać tylko w państwie bez prawa do własności terenu. Gdy robimy w pracowni kwartał zabudowy mieszkaniowej‚ to od razu są w nim usługi‚ banki‚ przedszkola‚ place zabaw i zieleń. Kiedy oddawano osiedle w PRL‚ przez pięć lat skakało się po gruzach i błocie. Dziś mieszkania podzieliłbym na trzy kategorie. Pierwsza to niewielkie pierwsze mieszkanie w osiedlu‚ jak w Warszawie np. w Białołęce‚ Tarchominie. Druga to osiedle docelowe – jak Marina czy Wilanów, i trzecia: apartamentowiec‚ plomby albo małe zespoły.

A sam układ mieszkań dzisiaj?

Pokoje są większe‚ ale nie jestem pewien, czy w ładniejszych proporcjach. Dawniej nie było takich kiszek jak teraz. Pokój‚ który ma proporcje dwóch kwadratów‚ to makabra. Albo salon o powierzchni 35 metrów i wysokości 2‚60. Mam wrażenie‚ że dzisiaj mieszkania są nastawione na reprezentację. Cała para idzie w salony. A sypialnie to klitki. Dziś liczy się tylko powierzchnia. Nieważne‚ że widok jest beznadziejny albo że cały ten luksus mieści się w molochu z kilkuset mieszkaniami i w głośnym miejscu.

Widok w wielu krajach ma wymierną wartość i kosztuje. U nas jest to ciągle wartość niematerialna.

To jest możliwe w krajach o dokończonym procesie urbanistycznym. Gdy u nas ktoś kupuje mieszkanie z widokiem na drzewa‚ nie może być pewny‚ czy pod oknami nie postawią mu wieżowca. W Polsce płacenie za widok byłoby inwestycją wysokiego ryzyka. Nie mamy podatku katastralnego‚ który wymusza ład architektoniczny i porządkuje przestrzeń. W dzielnicy willowej nie można wtedy postawić warsztatu albo hurtowni. U nas obok apartamentowców stoją bidadomki‚ w których mieszkają menele. Byłam u znajomej na Manhattanie. Mieszka w lofcie i w domu nic nie gotuje‚ nie robi nawet śniadania. Jada na mieście. Kiedy przyjechałam‚ poszła kupić chleb‚ kawę i masło‚ bo nie ma tego w domu. Czy u nas też tak będzie?

Polacy rzeczywiście przechodzą na system lunchowy. Powstało dużo miejsc‚ gdzie można tanio zjeść. Ale nie ma jeszcze u nas takiej atmosfery‚ że o pierwszej całe biura wychodzą na lunch do knajpki na ulicy.

Reklama
Reklama

Czy zmniejsza się rola kuchni‚ dlatego że mniej gotujemy‚ że wraca się późno z pracy‚ że kobiety pracują?

To prawda‚ że kuchnia się zmienia. Nikt nie robi dziś zapasów‚ nie ma miejsca na spiżarnię czy zamrażarki. Kupuje się więcej półproduktów i odgrzewa je w domu. Liczą się trzy sprzęty: zmywarka‚ mikrofalówka i lodówka. Oczywiście‚ istnieją wciąż ludzie‚ dla których kuchnia jest najważniejsza w domu‚ ale jest ich coraz mniej. Ci z 50-metrowego mieszkania wolą kuchnię zrobić w aneksie i mieć jeden pokój więcej.

A jaka jest rola łazienki? W pismach o urządzaniu wnętrz jest przedstawiana jako salon – świątynia urody.

W masowym budownictwie tego nie widać. Łazienka pozostaje niewielka‚ tylko jakość materiałów się poprawiła. Łazienka-salon zdarza się w apartamentowcach lub domach jednorodzinnych. Owszem‚ zdarzyło mi się projektować rybki w ścianie i plazmowy telewizor nad wanną. Są klienci‚ dla których pieniądze się nie liczą. Czy mieszkanie ma 150 metrów‚ czy 250, to wszystko jedno. Jak im za ciasno‚ kupują drugie.

A jak wygląda sytuacja dzieci w nowych mieszkaniach?

Reklama
Reklama

Tłumaczę klientom‚ że dziecko powinno mieć większą sypialnię niż rodzice. Bo ono tam śpi‚ bawi się‚ odrabia lekcje‚ przyjmuje kolegów. Ale pokutuje pogląd‚ że dziecko‚ jak Harry Potter, może spać pod schodami.

Czy stół jadalny odzyskał swoją funkcję‚ czy też stale jadamy przy niskim stoliku do kawy?

Polacy wciąż żyją przy niskim stoliku. Lubią jeść przy telewizorze‚ na kanapie. Ten model z PRL jest wiecznie żywy. Ale coraz więcej ludzi marzy o prawdziwym stole kuchennym. A prawda jest taka‚ że w mieszkaniu nie ma dzisiaj miejsca i na salon, i na jadalnię, i na kuchnię. Trzeba się zdecydować na połączenie funkcji.

—rozmawiała Joanna Bojańczyk

Niektóre stołeczne realizacje:

Reklama
Reklama

biurowiec Piękna 24

rozbudowa MSZ przy al. Szucha

apartamentowiec Morskie Oko

apartamentowiec róg Gagarina i Sieleckiej

zespół mieszkaniowy Iskra na Gocławiu

Reklama
Reklama

rewaloryzacja zabytków: Złota 1‚ dworek Piłsudskiego w Sulejówku

Rz: Dlaczego w nowych 100-metrowych mieszkaniach mamy kuchnie bez okna?

Jerzy Bogusławski: Przyczyna jest czysto biznesowa. Taniej jest wybudować dwa szersze budynki niż trzy węższe‚ a powierzchnia do sprzedaży będzie taka sama. W celu jej zwiększenia deweloperzy pogrubiają budynki. W latach 60. budowano je na trakcie (tzn. w głąb) 11‚ 12 metrów. Dzisiaj dochodzimy do 18 metrów. To czysta geometria. Jeżeli spojrzymy na mieszkanie na przestrzał‚ to ono stało się kiszką. A trzeba przecież zmieścić w nim wszystkie funkcje. W środkowej części zawsze były pomieszczenia, które nie wymagały okien: łazienka‚ WC‚ garderoba. Gdy miejsca brakować‚ aneks kuchenny przenosi się na zaplecze. I powstaje kuchnia bez okna.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Reklama
Patronat Rzeczpospolitej
Warszawa Singera – święto kultury żydowskiej już za chwilę
Kultura
Kultura przełamuje stereotypy i buduje trwałe relacje
Kultura
Festiwal Warszawa Singera, czyli dlaczego Hollywood nie jest dzielnicą stolicy
Kultura
Tajemniczy Pietras oszukał nowojorską Metropolitan na 15 mln dolarów
Kultura
1 procent od smartfona dla twórców, wykonawców i producentów
Materiał Promocyjny
Firmy coraz częściej stawiają na prestiż
Reklama
Reklama