Lubię jeść poza domem, gdzieś w drodze albo na manowcach, na które zbaczam wiedziona odruchem hazardzisty. Na ogół trafiam dobrze, bo mam nieźle rozwinięty gar-dar, czyli gastronomiczny radar. Czasem jednak zdarzają mi się wpadki. W serwisie www.gastronauci.pl mogę wymieniać dobre i złe doświadczenia z innymi internetowymi smakoszami.
W polskiej sieci brakowało takiego miejsca; tworzonego przez entuzjastów dobrego jedzenia, wiarygodnego, bo niezwiązanego z żadną siecią hotelarską ani producentem jogurtu. Serwis gastronauci.pl to, jak twierdzi jego założycielka Ola Lazar, pierwszy (i na razie jedyny) niezależny portal bywalców lokali gastronomicznych w całej Polsce. Stworzony na wzór słynnego Zagata – przewodnika dla zgłodniałych nowojorczyków.
Gastronautą może zostać każdy. Zasady są proste: trzeba się zarejestrować w bazie użytkowników, podając swój nick i adres e-mailowy, a potem hulaj duszo i żołądku! Można wybrać się do dowolnej restauracji lub baru w kraju, skonsumować coś, a potem opisać wrażenia w recenzji. Byleby recenzji treściwej, bez obelg i donosów do sanepidu lub policji. Recenzje są przed zamieszczeniem czytane przez administratorów, którzy pilnują, by serwis gastronauci.pl nie przekształcił się w miejsce, w którym używa się języka i argumentów znanych z forów pozbawionych takiej kontroli.Strona tytułowa serwisu jest jak przykryty białym obrusem stół, na którym rozstawiono różne smakowitości. Ładnie, estetycznie i w idealnym porządku. Na czerwonej serwetce ustawiono danie popisowe: listę Top 10, czyli wybór dziesięciu lokali najwyżej ocenionych przez internautów. Nie wiadomo, jak aktualna jest ocena, czy sprzed kilku godzin, dni, tygodni czy miesięcy. Jeśli lista jest aktualizowana po każdej dodanej ocenie (a przypuszczam, że tak jest), to świetnie.
Kliknięcie dowolnej z dziesięciu nazw wydzierganych na czerwonej serwetce przenosi internautę do wnętrza portalu, na stronę poświęconą konkretnemu lokalowi – na przykład warszawskiej pijalni czekolady Wedla, zasłużenie znajdującej się w pierwszej dziesiątce. I co tu mamy? Adres, telefon, mapkę i odnośnik do internetowego lokalizatora (cenne), zakres cen i siedem recenzji. Wszystkie entuzjastyczne.
Wracając na główną stronę, tuż obok listy dziesięciu najlepszych knajp jest wykaz miast. Wygląda imponująco, po przejrzeniu zawartości okazuje się jednak, że nie wszystkie z 600 warszawskich czy 70 łódzkich adresów kulinarnych są ocenione, nie wspominając o restauracjach w małych miasteczkach.