Wychodzą w nocy. Czasu nie jest dużo – trzeba dobrze wymierzyć między godziną zamknięcia sklepów i restauracji a momentem, zanim miasto objadą śmieciarki.
Barcelońscy freeganie (od ang. free – wolny oraz darmowy) nie biorą wszystkiego. Najbardziej gustują w restauracjach wegetariańskich‚ wegańskich i barach ze świeżymi sałatkami i kanapkami. Wśród sklepów dużą popularnością cieszą się ekskluzywne i drogie delikatesy Open Cor. Nie są biedni‚ to jest po prostu moda na ekologię.
Mają duże mieszkania, do pracy wielu z nich jeździ samochodem. Być może segregują śmieci, ale daleko im do hodowania warzyw w ogródku czy życia zgodnie z naturalnymi cyklami przyrody. Nie myślą też o porzucaniu pracy. A takie idee przyświecają freeganom na całym świecie. Co prawda w imię ruchu młodzi barcelończycy zajmują nielegalnie mieszkania z 300 tysięcy pustostanów w metropolii (żeby zasoby się nie marnowały)‚ wszędzie chodzą pieszo‚ ale tacy są w mniejszości.
Freeganie z dobrych dzielnic są mili‚ kulturalni, nie narzucają się. Po żywność nocą chodzą studenci, ale i ojcowie rodzin, i przedstawiciele wszelkich profesji. Pytani przez dziennikarzy, zgodnie odpowiadają‚ że sprzeciwiają się szaleństwu konsumpcji. Proszenie o żywność? To walka z barbarzyństwem przesady.
Zdobyczna żywność jest najlepszej jakości. Freeganie nie dotykają produktów‚ które mogą być niezdrowe