Dom pełen durnostojów

Trudno uwierzyć, że w domu, który reżyser kupił na spółkę z dyrektorem Filharmonii Narodowej, była niegdyś w piwnicy nielegalna gorzelnia, a na strychu mieszkał podpalacz po wyroku

Publikacja: 20.02.2008 11:08

Dom pełen durnostojów

Foto: Rzeczpospolita

Red

W dawnej sypialni matki na okrągłym kaflowym piecu ceramiczna mozaika: – Tak, to ja i mój mąż, galopujemy na czarnych koniach – potwierdza Elżbieta Grocholska-Zanussi. W mozaice dominują biel i zgniła zieleń. Konna przejażdżka odbywa się bowiem wśród ptaków i bujnej roślinności. Pani Elżbieta zaprojektowała i namalowała tę scenerię oraz sama wykonała ceramikę. Potem z trudem, bo był stan wojenny, znalazła rzetelnego zduna. – Piec jest bardzo istotnym elementem wnętrza, bo w domu musi być zawsze ciepło. A gdyby wyłączono ogrzewanie? Mąż mówi, że nie żal byłoby książek w nim palić, byleby nie marznąć – tłumaczy. Bo Krzysztof Zanussi pamięta, że w czasie II wojny światowej ciepłe kąpiele zawdzięczał palonej w piecu bibliotece dziadka. Paliło się jeden tom na jedną kąpiel. Stąd do dziś powtarza, że można żyć bez biblioteki, a bez kąpieli nie.

Cicha norka

Pani domu jest absolwentką Akademii Sztuk Pięknych. Namalowała niegdyś m.in. porcelanę dla prezydenta Francji Valéry’ego Giscard d’Estaing i gigantyczne obrazy dla Watykanu. To ona stworzyła wnętrze willi na przedwojennym oficerskim Żoliborzu nieopodal placu Słonecznego. I nadal czuwa nad nim, jak mawiają o niej, la fée du logis, czyli dobra wróżka wnętrza.

Reżyser przecież – na co nieco kokieteryjnie się żali – połowę życia spędza w samolotach, hotelach, na festiwalach filmowych i wykładach. Nie potrafi nawet powiedzieć, jaki jest metraż domu lub, co wydaje się łatwiejsze, ile jest w nim pomieszczeń. – Chyba cztery pokoje, dwie łazienki i dwie kuchnie, na dwóch piętrach – stwierdza. To zresztą nie ma dla niego znaczenia. Ważne, że oranżeria jest dwupoziomowa, że również przy „cichej norce” jest łazienka i kuchnia. „Cicha norka” to dosyć przestronny, ciepły strych, pierwszy gabinet reżysera, gdzie, jak mówi, odbywa się twórcze pisanie. Pół ściany zajmują rzędy kaset wideo, a niewielkie orzechowe biurko wydaje się tyleż nobliwe, co inspirujące. Spogląda na nie „Młodzieniec”. Przez dłuższy czas państwo Zanussi mieli nadzieję, że to oryginał spod pędzla Rafaela. Ale znajoma konserwatorka sztuki, choć przyznała, że podkład jest jak z epoki, to oryginał malowany był na desce, a nie na płótnie. Prawdopodobnie więc jest to kopia wykonana przez dziadka gospodyni, ucznia mistrza postimpresjonistycznego koloryzmu Pierre’a Bonnarda.

W drugim gabinecie, piętro niżej, duży stół ma obowiązki administracyjne, jak mówi reżyser. – Tu się urzęduje, przyjmuje, telefonuje, wśród koniecznego papierowego bałaganu – wyjaśnia różnicę między „cichą norką” a tym miejscem. Pod sufitem na półkach prężą się kohorty durnostojów. – Durnostoje, to coś, co stoi po nic. Proszę nie kojarzyć tego z kwestiami męskiej fizjologii. To po prostu wszystkie te stwory – mówi reżyser, wskazując na dziesiątki statuetek nagród filmowych. – Często najbrzydsze durnostoje symbolizują sukcesy największe, a najładniejsze są synonimem błahostki – tłumaczy. – Ale najpiękniejsze są złote lwy weneckie – dumnie konkluduje małżonka.

Patrioci żoliborscy

Z Kazimierzem Kordem, dyrektorem Filharmonii Narodowej, Krzysztof Zanussi zgadał się na którymś z rautów dyplomatycznych w ambasadzie Sudanu albo Urugwaju, gdzie w czasach komunistycznej bylejakości grzeszył delektowaniem się egzotycznymi tartinkami. Wcześniej usłyszał na korytarzu budynku Rady Narodowej, że władze uruchamiają akcję „odchamianie Żoliborza”. Być może pod presją mieszkających tu zagranicznych dygnitarzy, dyplomatów, intelektualistów i dziennikarzy z nobliwej dzielnicy zamierzano przesiedlić niepożądanych mieszkańców. Mając komfort finansowy dzięki twardej dewizie z filmów kręconych na Zachodzie, Zanussi mogli sobie upatrzyć dwupiętrowy przedwojenny dom. Wspólnie z Kazimierzem Kordem kupili mieszkania zastępcze sześciu rodzinom. W roku 1979 reżyser wraz z małżonką wprowadził się do willi.

Kobieta powinna dbać o komfort mężczyzny, choćby o komfort wnętrza

Remont trwał dwa i pół roku. Malarka Elżbieta Grocholska-Zanussi przyjęła rolę kierownika budowy, nadzorcy niesolidnych wykonawców, projektantki, artystki, mistrza rzemiosła artystycznego. Własnoręcznie ułożyła podłogę łazienki przy „cichej norce” pomarańczowo-złotym egzotycznym drewnem doussie. Grzejniki zaprojektowała w niej tak, żeby nie przypominały jedynie utylitarnego wyposażenia – są w modernistycznym stylu. – Po prostu mają swój wdzięk – kwituje pani Elżbieta. Ale największą jej pasją okazały się łapy. Konsekwentnie dorabiała nogi do foteli, komód, szaf i stołów. Każdy mebel wydaje się dzięki nim wyższy i przede wszystkim żywszy. – Czy wie pan, że nasza szafa w stylu gdańskim może dzięki mnie nocą chodzić po jadalni? – zdradza pani Elżbieta.

Bagaż podróży

Meble wyszukał pan Krzysztof. Buszował po antykwariatach i starych domach albo sprowadzał je z Italii. Po nakręceniu we Włoszech „Z dalekiego kraju” producent filmu zaproponował część zapłaty w towarze. Para studentów, którym Zanussi fundował stypendium, wybrała dla niego komplety. Stoją, starannie ustawione wedle pomysłu gospodyni, wśród niezliczonych darów z całego świata. – Po co nam dają te wszystkie dziwne przedmioty? – pyta Krzysztof Zanussi i dopowiada, że to bagaż jego podróży i zawodu. Zresztą uważa, że nie ma wnętrz doskonałych, tak jak nie ma doskonałych ubrań. Wszystko może być lepsze. Sam na wysypisku gruzu nie potrafił przejść obojętnie koło kobiecej głowy z późnogotyckiego nagrobka, więc zabrał ją do domu. – Któż to mógł być? – dręczy go ciekawość. A przypominające nieco prymitywizm płócien Douanier Rousseau obrazy odkryte przez André Malraux Zanussi przywiózł z Haiti.

Ponoć numeryka i kombinacje owoców na namalowanych na nich drzewach to ukryte szyfry i wierzenia wudu. – Czyż nie są dziwne? – zastanawia się reżyser. Zdobycze jego wojaży kataloguje i ustawia małżonka. – Bo kobieta powinna dbać o komfort mężczyzny, choćby o komfort wnętrza – mówi pani Elżbieta. By Krzysztof Zanussi w mig mógł zorganizować spotkanie wykład z astronomem dla 40 studentów, dobra wróżka wnętrza zaprojektowała na dole oranżerii układ haków do podwieszania dziesiątek złożonych krzeseł. Dzięki temu zajmują minimalną przestrzeń. A przecież mają też drugi, większy dom w podwarszawskich Laskach, który pomieści ponad setkę ludzi. Ale tamten „Piąta Aleja” już prezentowała.

Kultura
Przemo Łukasik i Łukasz Zagała odebrali w Warszawie Nagrodę Honorowa SARP 2024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali