Muzeum Sztuk Stosowanych, w skrócie MAK, w Kolonii eksponuje swoje kolekcje w niezwykły sposób. Nie prezentuje zbiorów chronologicznie, lecz łączy epoki, szukając analogii w kształtach i ozdobach przedmiotów. Albo przeciwnie, podkreślając różnice w myśleniu o wnętrzu.
Krzesło Dixona „Pylon” (1995) z pomarańczowego drutu zderzone z renesansowymi skrzyniami i siedziskami – dlaczego nie? Słynny wielokolorowy „połamany” regał „Carlton” (1981) Ettore Sottsassa w towarzystwie barokowych rzeźb też uświadamia pewne podobieństwa. Zderzenie secesyjnej szafki i plakatów z zielonym krzesłem Rona Arada (1999, projekt dla Kartellu) uzmysławia podobieństwo płynnych linii, a geometrycznych naczyń art déco – ze współczesnym designem.
W tym kontekście kreacje Yvesa Saint-Laurenta wydały mi się ponadczasowe. MAK pokazuje wybór ubiorów autorstwa tego mistrza z lat 70. i 80. Obok, w gablocie – numery „Vogue’a” z tymi samymi ubraniami na modelkach i aktorkach (np. Catherine Deneuve). Muzeum zawdzięcza wystawę Ursuli Schram, od 1970 roku kolekcjonującej dzieła haute couture. Pani Schram zna się na rzeczy – jest wnuczką i córką krawcowych pracujących dla wielkich projektantów.
W dziełach YSL odzwierciedla się kawał historii mody: widać związki z Coco Chanel i Diorem
Wracając do kolońskiej wystawy – wiadomo, że największym mankamentem prezentacji mody na wystawach jest… statyka. Tym razem ubrano neutralne, niemal niewidoczne manekiny. W strojach mistrza ustawiono je na podwyższeniach, jak na scenie. Nad każdym rozpostarto niby-chińską parasolkę. To w minimalnym stopniu ożywia pokaz. Ale bronią się same ubiory.