Reklama

Natchnienie prosto od Matisse’a i Mondriana

Ponad pół wieku temu urodzony w Algierii 17-letni Yves Saint-Laurent przybył do Paryża z teczką rysunków. Dziś jest ikoną mody. Jego kreacje można oglądać właśnie w muzeum MAK

Aktualizacja: 23.02.2008 16:16 Publikacja: 21.02.2008 01:05

Natchnienie prosto od Matisse’a i Mondriana

Foto: Rzeczpospolita

Muzeum Sztuk Stosowanych, w skrócie MAK, w Kolonii eksponuje swoje kolekcje w niezwykły sposób. Nie prezentuje zbiorów chronologicznie, lecz łączy epoki, szukając analogii w kształtach i ozdobach przedmiotów. Albo przeciwnie, podkreślając różnice w myśleniu o wnętrzu.

Krzesło Dixona „Pylon” (1995) z pomarańczowego drutu zderzone z renesansowymi skrzyniami i siedziskami – dlaczego nie? Słynny wielokolorowy „połamany” regał „Carlton” (1981) Ettore Sottsassa w towarzystwie barokowych rzeźb też uświadamia pewne podobieństwa. Zderzenie secesyjnej szafki i plakatów z zielonym krzesłem Rona Arada (1999, projekt dla Kartellu) uzmysławia podobieństwo płynnych linii, a geometrycznych naczyń art déco – ze współczesnym designem.

W tym kontekście kreacje Yvesa Saint-Laurenta wydały mi się ponadczasowe. MAK pokazuje wybór ubiorów autorstwa tego mistrza z lat 70. i 80. Obok, w gablocie – numery „Vogue’a” z tymi samymi ubraniami na modelkach i aktorkach (np. Catherine Deneuve). Muzeum zawdzięcza wystawę Ursuli Schram, od 1970 roku kolekcjonującej dzieła haute couture. Pani Schram zna się na rzeczy – jest wnuczką i córką krawcowych pracujących dla wielkich projektantów.

W dziełach YSL odzwierciedla się kawał historii mody: widać związki z Coco Chanel i Diorem

Wracając do kolońskiej wystawy – wiadomo, że największym mankamentem prezentacji mody na wystawach jest… statyka. Tym razem ubrano neutralne, niemal niewidoczne manekiny. W strojach mistrza ustawiono je na podwyższeniach, jak na scenie. Nad każdym rozpostarto niby-chińską parasolkę. To w minimalnym stopniu ożywia pokaz. Ale bronią się same ubiory.

Reklama
Reklama

Zachwycił mnie czarny pikowany płaszczyk-sukienka z kapturem, uszyty ponad 30 lat temu! Ale też aksamitny granatowy garnitur w stylu „mały lord”, noszony z białą koronkową bluzką. Zgrabna kobieta w chłopięcym stroju sprzed prawie stulecia wygląda uroczo i seksownie – o czym przekonuje zdjęcie z „Vogue’a”.

Yves Saint Laurent miał słabość do sięgających za kolana spodenek, tzw. capri. W innym wyjściowym komplecie połączył je z długim czarnym żakietem, dopełniając całość szalem. Kolejny przykład wyrafinowanej elegancji: tkanina o fakturze w kwiaty, szal też z kwietnym deseniem – czarne róże na białym tle. Dzieło krawieckie sprzed 20 lat.

Najbliższy naszym czasom jest granatowy kombinezon. Jego surowy krój i styl przełamuje szeroki, ściągnięty mocno pas nabijany ogromnymi rubinami. Rzecz jasna, sztucznymi.

Kolejny strój, który się nie zestarzał – to trzyczęściowa kreacja z czarnej bawełny w wielobarwne kwiaty. Bluzka z dekoltem amerykańskim, malutki golf wiązany w kokardę plus wąska ołówkowa spódnica. I na nią założony fartuszek-chusta z trójkątnie opadającym dołem. Mistrz nie bał się zestawień ostrych, czystych barw. Na wielkie wyjście zaproponował papuzio zieloną długą spódnicę z mory i maleńki żakiet w obłędnie wesołe wzory, wykończony różowym rulonem. Na plażę zaś – radosną improwizację na temat admiralskiego munduru. Z tym że do tradycyjnej marynarskiej gamy – biel, granat, czerwień – dorzucił żółć. I zastąpił długie spodnie białymi bermudami. Ubiór, który kojarzy się nie tylko z morzem – także z malarstwem Mondriana.

W dziełach sygnowanych inicjałami YSL odzwierciedla się kawał historii mody: widać związki z Coco Chanel i Diorem (jak wiadomo, Yves debiutował u Diora w wieku 17 lat). Warto też podkreślić wyraźne w jego koncepcjach inspiracje sztuką Picassa, Braque’a, Matisse’a, Hockneya i wspomnianego Mondriana. Kto chce, może porównać z oryginałami – nieopodal, w kolońskim Muzeum Ludwiga, trwa akurat monografia holenderskiego mistrza.

Tylko patrzeć, a kreacje YSL posłużą jako motywy obrazów Pauliny Ołowskiej – bo polska artystka ostatnio przeniosła na płótna kostiumy Elsy Schiaparelli. Zbiegiem okoliczności właśnie ten cykl prezentuje w jednej z kolońskich galerii. Oto signum temporis: sztuka „czysta” i projektowanie coraz ściślej się przenikają.

Reklama
Reklama

Muzeum Sztuk Stosowanych, w skrócie MAK, w Kolonii eksponuje swoje kolekcje w niezwykły sposób. Nie prezentuje zbiorów chronologicznie, lecz łączy epoki, szukając analogii w kształtach i ozdobach przedmiotów. Albo przeciwnie, podkreślając różnice w myśleniu o wnętrzu.

Krzesło Dixona „Pylon” (1995) z pomarańczowego drutu zderzone z renesansowymi skrzyniami i siedziskami – dlaczego nie? Słynny wielokolorowy „połamany” regał „Carlton” (1981) Ettore Sottsassa w towarzystwie barokowych rzeźb też uświadamia pewne podobieństwa. Zderzenie secesyjnej szafki i plakatów z zielonym krzesłem Rona Arada (1999, projekt dla Kartellu) uzmysławia podobieństwo płynnych linii, a geometrycznych naczyń art déco – ze współczesnym designem.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Reklama
Kultura
1 procent od smartfona dla twórców, wykonawców i producentów
Patronat Rzeczpospolitej
„Biały Kruk” – trwa nabór do konkursu dla dziennikarzy mediów lokalnych
Kultura
Unikatowa kolekcja oraz sposoby jej widzenia
Patronat Rzeczpospolitej
Trwa nabór do konkursu Dobry Wzór 2025
Kultura
Żywioły Billa Violi na niezwykłej wystawie w Toruniu
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama