Wszystko co dobre w krajach bałtyckich

Henryk Giza, dyrektor festiwalu Probaltica

Publikacja: 27.04.2008 13:24

Red

Rz: Piętnasta edycja Probaltiki to dobry moment na podsumowania…

Henryk Giza:

Pomysł festiwalu zrodził się z chwilą upadku Związku Radzieckiego i mojego wcześniejszego kontaktu z praktycznie nieznaną u nas muzyką krajów nadbałtyckich i jej twórcami. Najlepszą formą spotkania i wzajemnego poznania wydał mi się festiwal, na którego pierwszą edycję zaprosiłem artystów z Litwy, Łotwy, Estonii, jak i z Rosji, Finlandii, Niemiec, Szwecji, Danii. Za zadanie mieli wykonać dzieła swoich narodowych kompozytorów. I tak spotykamy się co rok, tradycyjnie inaugurując Probaltikę 1 maja. Gościliśmy do tej pory 6 tys. artystów, którzy zagrali ponad 450 koncertów. Przez ten czas niewiele się zmieniło, może tylko techniki współczesnej komunikacji ułatwiają nam organizację. Kiedyś przesłanie partytury czy zdjęcia zajmowało trzy tygodnie, a obecnie, dzięki komputerom, dzieje się to natychmiast. Granice Zjednoczonej Europy są otwarte, jedynie problem wiz dla muzyków rosyjskich nastręcza nam czasem kłopotów. O dziwo, przez te 15 lat nie powstał żaden konkurencyjny festiwal o tym profilu. Można powiedzieć, że staliśmy się ważnym ogniwem integracji kulturalnej tej części Unii – nie jest więc pewnie zaskoczeniem, że jest to jedyny festiwal mający patronat Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP. Symbolem tej integracji jest tradycja Europejskiej Orkiestry Symfonicznej Probaltica, którą co roku formujemy z muzyków poszczególnych zespołów dla wykonania kilku utworów. Tym razem będą to dzieła Stanisława Moniuszki, Carla Nielsena i Piotra Czajkowskiego.

Czy z muzycznymi gwiazdami Probaltiki bywają gwiazdorskie problemy?

Kłopoty mamy tylko czasami – właśnie przy konstruowaniu naszej wyjątkowej Europejskiej Orkiestry Symfonicznej, a dokładniej przy ustawianiu muzyków przy pulpitach. Artysta grający na pierwszym miejscu traktowany jest jako naturalny lider zespołu, a tutaj zdarza się, że wybitny koncertmistrz konkretnej orkiestry trafia, dajmy na to, do trzeciego pulpitu. Muszę więc przedtem wytłumaczyć, że absolutnie wszyscy są dla nas bezcenni i świetni. Zwykle też kolejność muzyków zmienia się wraz z programem – koncertmistrzami zostają muzycy z krajów, z których pochodzą kompozytorzy wykonywanych dzieł.

Toruń to chyba nieprzypadkowo serce festiwalu?

Zdecydowanie nieprzypadkowo. To ośrodek, gdzie przez wieki stykały się różne narodowości, kultury. Tu działała Hanza, przybywali kupcy z całej Europy, powstawała architektura na wysokim poziomie. Zainspirował mnie też jeden z symboli miasta – słynna fontanna z grającym na skrzypcach flisakiem, który stał się też znakiem rozpoznawczym Probaltiki. Postument ten porównać można chyba tylko do pomnika Straussa w Wiedniu. Z drugiej strony, muzyczny rozwój miasta potrzebował nowego silnego bodźca. Dzięki festiwalowi Toruń trafił na mapę ważnych imprez tego typu w Polsce i Europie. Miejmy nadzieję, że przyczyni się to w końcu do wybudowania tu sali koncertowej z prawdziwego zdarzenia. Jest potrzebna jak powietrze, co udowodniła zeszłoroczna inscenizacja opery „Bolesław Śmiały” Różyckiego – pod gołym niebem, przy sześciu stopniach Celsjusza – to było niełatwe doświadczenie! Innym problemem, z jakim się spotykamy w tym mieście, jest niewystarczające zrozumienie ze strony tutejszych przedsiębiorców. Finansujemy Probaltikę w połowie z dotacji państwowych i w połowie z funduszy prywatnych. Nie wszyscy toruńscy biznesmeni doceniają rangę tej inicjatywy, o co zapewne łatwiej byłoby w większym mieście. Przez to wyjątkowe możliwości promocji miasta i kraju, jakie daje festiwal, pozostają nie w pełni wykorzystane – dysponujemy na to środkami o wiele mniejszymi niż chociażby Wratislavia Cantans. Nie skłania nas to jednak to zmiany lokalizacji. Nasi goście są zauroczeni Toruniem. Każdemu zagranicznemu zespołowi towarzyszy zwykle dziennikarz, a efektem tego są później entuzjastyczne artykuły prasowe.

Jaka jest obecna ranga międzynarodowa Probaltiki?

Z pewnością liczy się w Europie. Dowodem na to jest fakt, że jako jedyny polski festiwal był promowany przez Unię – trzy lata temu w Cannes. Dostajemy zaproszenia do udziału w międzynarodowych zrzeszeniach grupujących ważne festiwale. To prestiżowe wyróżnienie, tyle że takie uczestnictwo oznacza duże wydatki, a na to nie możemy sobie pozwolić. Większy laur dla nas to tradycyjny udział Krzysztofa Pendereckiego, w tym roku tym istotniejszy, że święcić będziemy jego 75. urodziny oraz 55-lecie pracy twórczej. Ciekawe, że kiedy pojawił się u nas po raz pierwszy, a było to dziesięć lat temu, wspominał, że wcześniej w Toruniu był tylko jako uczeń szkoły podstawowej. Chcemy przedstawić wszystkie jego utwory. W tym roku kolej przyszła na ostatnie dzieło: VIII symfonię – „Pieśni przemijania”, której prawykonanie miało miejsce w Pekinie w listopadzie 2007 roku. Atrakcyjności dodaje koncertowi fakt, że będzie to dopiero drugie wykonanie w Polsce – po tegorocznym Orkiestry Symfonicznej i Chóru Teatru Wielkiego – Opery Narodowej w Warszawie. Ten sam zespół zaprezentuje ów utwór 15 maja w Toruniu.

Różnorodność gatunkowa to jedna z cech festiwalu. Pojawiały się już na nim nawet koncerty jazzowe.

Tak, i tego będziemy się trzymać. Prezentujemy wszystko co ważne i dobre w twórczości krajów bałtyckich – zarówno muzykę współczesną, często w prawykonaniach światowych, jak i muzykę dawną. Nigdy oczywiście nie zejdziemy do poziomu tak zwanej muzyki biesiadnej, ale z chęcią zaprezentujemy chociażby dobrą orkiestrę dętą. Już w tym roku miała przyjechać do nas orkiestra szwedzkiej marynarki wojennej z Karlskrony, ale nie udało się nam zgrać terminów, zatem przesunęliśmy tę wizytę na rok przyszły.

Tegoroczną Probaltikę od wcześniejszych odróżnia podkreślenie marynistycznego akcentu imprezy oraz uczczenie pamięci Zbigniewa Herberta konkursem kompozytorskim.

Dotąd zbyt mały nacisk kładliśmy na temat morza – inspiracji wspólnej dla kompozytorów Europy bałtyckiej, a także ważnego dla rozwoju dawnego Torunia. Zaprezentujemy atrakcyjną wystawę obrazów i dużych modeli okrętów z różnych epok „Na wodnym szlaku”, zorganizowaną we współpracy z Muzeum Morskim w Gdańsku, Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni oraz Dworem Artusa i Muzeum Etnograficznym w Toruniu. Na zamówienie Probaltiki powstał obraz znanego marynisty Andrzeja Orlińskiego i model kogi – średniowiecznego żaglowca autorstwa Adama Błaszczyka. Wszystkich modeli na wystawie będzie ponad 20. Konkurs to faktyczne novum na Probaltice. Patronujący mu Zbigniew Herbert to poeta nieodłącznie związany z muzyką. Poświęcał jej wiele uwagi w swoich tekstach, pisząc o ulubionych kompozytorach, takich jak Bach czy Mozart, a nawet próbując swych sił w krytyce współczesnych mu dzieł. Nic więc dziwnego, że inspirował swymi wierszami kompozytorów, takich jak Andrzej Szelichowski czy Józef Świder. Ustaliliśmy, że chodzi nam o polskie utwory absolwentów lub studentów kompozycji. W grę wchodziła pieśń w towarzystwie fortepianu lub kwintetu smyczkowego do jednego z sześciu wybranych wierszy. Inną opcją mógł być utwór inspirowany jednym z tych wierszy – na kwintet smyczkowy z harfą, obojem lub rożkiem angielskim. Jury, do którego zaprosiliśmy między innymi przyjaciela i znawcę twórczości Zbigniewa Herberta – poetę Krzysztofa Karaska, oceni 34 partytury, które walczą o nagrody – pierwszą ufundował prezydent RP Lech Kaczyński, drugą – prezydent Torunia Michał Zaleski, natomiast trzecią – Stowarzyszenie Autorów ZAIKS.

Rz: Piętnasta edycja Probaltiki to dobry moment na podsumowania…

Henryk Giza:

Pozostało 99% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"