Na „ludzki” język przekłada architekturę festiwal trwający w Londynie. Rozmach ponad 600 imprez, inwencja projektantów, zaangażowanie władz miasta, sponsorów i wolontariuszy pokazują, jak dziś buduje się prawdziwą metropolię.
Exibition Road w Kensington zamknięto dla samochodów i stworzono na ulicy wielki plac zabaw dla dzieci i dorosłych, Znalazło się na nim ponad sto kartonowych pudeł różnej wielkości (6a Architects) służących, wedle uznania, do siedzenia, wspinania się czy skakania. Dzieci, łącząc pudła taśmą, budowały z nich zamki, a potem z samej taśmy utworzyły pajęczą sieć i łapały w nią uszczęśliwionych dorosłych.
Zamknięcie ulicy ma wymiar symboliczny. To na ludzi, nie na samochody stawia nowy burmistrz Londynu Boris Johnson. W dniu otwarcia festiwalu z werwą i humorem przekonywał środowisko architektów do swojej wizji stolicy. Johnson znany jest z rezerwy, z jaką podchodzi do wysokościowców. Zwiększają gęstość zaludnienia, jednak nie poprawiają jakości życia. A to właśnie jakość życia w mieście, nie tylko jakość zarabiania pieniędzy, decyduje o statusie metropolii.
Drogi szybkiego ruchu – ale dla rowerów, dla pieszych – aleja łącząca londyńskie parki, ożywienie przestrzeni publicznej, fontanny z wodą do picia – w realizacji tych planów ma pomóc sir Richard Rogers, architektoniczna sława Wielkiej Brytanii.
Spotkanie burmistrza z architektami odbyło się na dziedzińcu galerii Somerset House. Przed XVIII-wiecznym pałacem postawiono dla gości przeskalowane meble ze sklejki, z klasyczną linią, ale funkowym nadrukiem w różu (Studio Weave). To znak rozpoznawczy festiwalu.