Jak ożywić metropolię smakiem katedry z galaretki

Trwa barwny festiwal architektury nad Tamizą. Nowy burmistrz chce, by miasto służyło mieszkańcom, nie samochodom

Publikacja: 01.07.2008 02:22

Meble ze sklejki na dziedzińcu galerii Somerset House, podczas londyńskiego festiwalu

Meble ze sklejki na dziedzińcu galerii Somerset House, podczas londyńskiego festiwalu

Foto: MEDIUM

Na „ludzki” język przekłada architekturę festiwal trwający w Londynie. Rozmach ponad 600 imprez, inwencja projektantów, zaangażowanie władz miasta, sponsorów i wolontariuszy pokazują, jak dziś buduje się prawdziwą metropolię.

Exibition Road w Kensington zamknięto dla samochodów i stworzono na ulicy wielki plac zabaw dla dzieci i dorosłych, Znalazło się na nim ponad sto kartonowych pudeł różnej wielkości (6a Architects) służących, wedle uznania, do siedzenia, wspinania się czy skakania. Dzieci, łącząc pudła taśmą, budowały z nich zamki, a potem z samej taśmy utworzyły pajęczą sieć i łapały w nią uszczęśliwionych dorosłych.

Zamknięcie ulicy ma wymiar symboliczny. To na ludzi, nie na samochody stawia nowy burmistrz Londynu Boris Johnson. W dniu otwarcia festiwalu z werwą i humorem przekonywał środowisko architektów do swojej wizji stolicy. Johnson znany jest z rezerwy, z jaką podchodzi do wysokościowców. Zwiększają gęstość zaludnienia, jednak nie poprawiają jakości życia. A to właśnie jakość życia w mieście, nie tylko jakość zarabiania pieniędzy, decyduje o statusie metropolii.

Drogi szybkiego ruchu – ale dla rowerów, dla pieszych – aleja łącząca londyńskie parki, ożywienie przestrzeni publicznej, fontanny z wodą do picia – w realizacji tych planów ma pomóc sir Richard Rogers, architektoniczna sława Wielkiej Brytanii.

Spotkanie burmistrza z architektami odbyło się na dziedzińcu galerii Somerset House. Przed XVIII-wiecznym pałacem postawiono dla gości przeskalowane meble ze sklejki, z klasyczną linią, ale funkowym nadrukiem w różu (Studio Weave). To znak rozpoznawczy festiwalu.

W ustawionych na ulicach fotelach, sofach, szafkach i lampach, za dużych, jakby wyjętych z „Alicji w Krainie Czarów”, znajdują się materiały informacyjne i mapki. Inna instalacja – „Fresh Flower” to żółty przenośny pawilon w kształcie opadających ku ziemi płatków kwiatu, w którym odbywają się spotkania i dyskusje. Jego nazwa bezpośrednio odnosi się do przewodniej idei imprezy: „fresh”, czyli świeże pomysły, nowe talenty, rozwiązania, które mają zmienić wyobrażenia na temat architektury i wzornictwa.

Przykładem – konkurs na budowle z galaretki, w który zaangażowały się tak znane pracownie, jak Rogers Stirk Harbour + Partners, Foster and Partners czy SMC Alsop. Co wygląda na dziecinną zabawę, w rzeczywistości można uznać za próbę powrotu do bardziej pierwotnego postrzegania budynków.

„Dzieci zaczynają poznawanie świat od dotykania i wkładania wszystkiego do buzi. Nasz podświadomy odbiór kształtów może częściowo być mglistym wspomnieniem tego, jak dany kształt odczuwaliśmy na języku. Kopuła jest okrągła i sprawia przyjemność. Wieżowiec przypomina ostry i niebezpieczny nóż. Z galaretką architektura wraca do ust, znowu możemy jej skosztować” – wyjaśnia członek jury profesor Stephen Gage ze słynnej UCL Bartlett School of Architecture portalowi WAN.

Festiwal organizowany jest od 2004 r. W tej edycji nowością jest udział ambasad różnych państw. Polska ambasada na festiwal zaprosiła Krystiana Czaplickiego (TRUTHTAG), twórcę trójwymiarowego graffiti, który swoje prace porównuje do „miejskich grzybów”, bo „wyrastają” na ścianach budynków w nieoczekiwanych miejscach.

Festiwal potrwa do 20 lipca. Obejmuje też wykłady, spotkania z architektami, wycieczki rowerowe, piesze i rzeczne połączone z prezentacją architektury, warsztaty projektowania.

Zdaniem krytyków impreza entuzjazmem uczestników i organizatorów próbuje przesłonić niski budżet i, w porównaniu z biennale architektury w Wenecji czy Rotterdamie, brak silnego wsparcia kuratorów.

Konwencja festiwalu jak ulał pasuje do polskich miast. Pomyślmy tylko, co entuzjazm Fundacji Bęc Zmiana mógłby wyczarować na warszawskim Powiślu, jak smutne, zastawione reklamami dworce PKP z początku lat 60. rozbłysłyby w rękach młodych architektów z grupy projektowej Centrala. Metropolii nie tworzą ustawy ani wieżowce, tylko ludzie, którzy chcą w nich mieszkać.

Na „ludzki” język przekłada architekturę festiwal trwający w Londynie. Rozmach ponad 600 imprez, inwencja projektantów, zaangażowanie władz miasta, sponsorów i wolontariuszy pokazują, jak dziś buduje się prawdziwą metropolię.

Exibition Road w Kensington zamknięto dla samochodów i stworzono na ulicy wielki plac zabaw dla dzieci i dorosłych, Znalazło się na nim ponad sto kartonowych pudeł różnej wielkości (6a Architects) służących, wedle uznania, do siedzenia, wspinania się czy skakania. Dzieci, łącząc pudła taśmą, budowały z nich zamki, a potem z samej taśmy utworzyły pajęczą sieć i łapały w nią uszczęśliwionych dorosłych.

Pozostało 83% artykułu
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Kultura
Jubileuszowa Gala French Touch La Belle Vie! w Warszawie
Kultura
Polskie studio Badi Badi stworzyło animację do długo wyczekiwanej w świecie gamingu gry „Frostpunk 2”
Kultura
Nowy system dotacji Ministerstwa Kultury: koniec ingerencji gabinetu politycznego
Kultura
Otwarcie Muzeum Sztuki Nowoczesnej za miesiąc, 25 października