Kiedy proboszcz z Łęk Kościelnych pod Kutnem po raz pierwszy wzleciał na paralotni nad kościołem, starsze parafianki załamywały ręce w przekonaniu, że utracą swego pasterza.
– Ja lataniem zawsze się interesowałem, ale nie było okazji, żeby spróbować. Aż w końcu objąłem parafię, w której działa szkoła paralotniowa. Możliwość kontemplacji i podziwiania z góry piękna natury, dzieła Stwórcy, uważam za dar od Pana Boga – tłumaczy ksiądz Mirosław Romanowski.
Ulatujący z Krety Ikar runął w morze, bo wzniósł się zbyt wysoko ku słońcu, które stopiło wosk spajający jego skrzydła. Współcześni następcy Ikara, paralotniarze, wiedzą, że strzec się należy nie słońca, lecz chmur. Zwłaszcza burzowych cumulonimbusów z prądami wznoszącymi tak silnymi, że mogą wynieść paralotnię na niebotyczną wysokość, na której pilot traci orientację, a czasem przytomność i życie. Takie przypadki to jednak zupełna rzadkość. Choć najgłośniejszy z nich to przygoda polskiej paralotniarki w Australii, która podczas zawodów, zassana przez cumulonimbusa na wysokość niemal 10 tys. m, straciła przytomność i cudem uszła z życiem.
Zdecydowana większość kontuzji to banalne skręcenia nóg lub potłuczenia odniesione podczas nieudanego, zbyt twardego lądowania. – Paralotniarstwo jest sportem o wiele bezpieczniejszym, niż się uważa. Wbrew pozorom paralotnia (zwana potocznie glajtem, a czasem parapentem) jest łatwa w pilotażu – twierdzi prezes Polskiego Stowarzyszenia Paralotniowego Piotr Góźdź.
W porównaniu z czasami antycznymi latanie na własnych skrzydłach bardzo się upowszechniło i dostępne jest dla większości zwykłych śmiertelników. Na całym świecie paralotniarstwo uprawia już grubo ponad 100 tys. osób. Najwięcej, ok. 25 tys., w ojczyźnie tego sportu Francji. W Polsce licencję pilota zdobyło już prawie 1,5 tys. osób. Te liczby stale rosną, bo właśnie glajt jest najdoskonalszym jak dotychczas spełnieniem powszechnych i odwiecznych ludzkich marzeń o lataniu. – Żaden inny sprzęt lotniczy, nawet szybowiec, nie mówiąc już np. o samolotach pasażerskich, nie pozwala tak blisko doświadczyć powietrza jak paralotnia – podkreśla Piotr Góźdź.