[b]2. [/b]Jeśli słuchacie polskiego radia i jesteście pewni, że Turner całe życie śpiewała w kółko dwie piosenki: „Simply The Best” i „What's Love Got To Do With It”, ten krążek wyprowadzi was z błędu
[b]3.[/b] Gdyby Robert Palmer wiedział, ile namiętności Tina tchnie w jego „Addicted To Love” podczas koncertu w londyńskim Camden Palace w 1986 r., oddałby jej tę piosenkę od razu. To najlepsze nagranie live w solowej karierze Turner
[b]4.[/b] Mark Knopfler nie popełnił błędu Palmera i napisaną przez siebie „Private Dancer” podarował Tinie, gdy desperacko szukała materiału na solową płytę, by wrócić na szczyt po rozstaniu z Ike’em. „Private Dancer” zapewniła jej cztery Grammy, a nam – wzruszającą opowieść kobiety, która stała się własnością mężczyzny.
[b]5. [/b]Zebrane tu wykonania na żywo, pochodzące z koncertów w Amsterdamie i Londynie, pokazują, jak Turner zmieniła swą piętę achillesową w atut. Głos, którego się wstydziła, bo był brzydki i chropowaty, to jej znak rozpoznawczy. Ani kobiecy, ani męski, jest zmysłowy i tak silny, że najlepiej brzmi właśnie na stadionach. Skoro są na świecie wokalistki, które potrafią tak śpiewać, to po co w ogóle wymyślono playback?
[b]6. [/b]Ani Turner, ani jej utworom nie szkodzi upływ czasu. Utwór „Proud Mary” włączyła do repertuaru w latach 70. Odtąd jest on kulminacyjnym momentem jej występów, a nawet więcej – rytuałem. Tina za każdym śpiewa i tańczy „Proud Mary” tak samo. Robi to, jakby trzymała w dłoni granat – najpierw buduje napięcie sączonymi powoli frazami, a potem wyrywa zawleczkę. Zaczyna się rockandrollowy szał i kręcenie „młynków” włosami. Proszę nie słuchać tej piosenki za kierownicą – grozi wypadkiem.