[srodtytul]Pro - Huragan Grace wieje z nową mocą[/srodtytul]
[i]Paulina Wilk[/i]
Po dwóch dekadach milczenia Grace Jones zjawia się ze świetnym albumem, niesłabnącą charyzmą i utworami najwyższej próby. „Hurricane” przypomina, że stworzony przez nią w latach 70. styl, którego echo pobrzmiewa w nowych kompozycjach, nie stracił mocy.
Uświadamia też, że tak cenione dziś Roisin Murphy czy Santogold nie są muzycznymi pionierkami, lecz pilnymi uczennicami tej mistrzyni nietuzinkowego image’u.
Jones pozostała ekscentryczna, nieobliczalna. Jednak kiedy nagrywa, działa precyzyjnie i perfekcyjnie przekłada swój nastrój na muzykę. „Hurricane” jest więc płytą mistrzowsko zaaranżowaną i wyprodukowaną – nie nowoczesną, lecz ponadczasową. To także zasługa wyśmienitych współpracowników, m.in. Briana Eno i Tricky’ego, którzy według orkiestrowego zamysłu połączyli dub, elektronikę i rocka. Wiedzieli, jak wydobyć największy atut Jones: elektryzujący, a chwilami przerażający głos. Wywołuje dreszcze, gdy w refrenie tytułowej „Hurricane” grozi, że będzie zrywać korony drzew, mrozi kanibalistyczną wizją w „Corpora-te Cannibal”.