Wół jest w tym roku na świecie witany wyjątkowo hucznie. Bydlęcy rok na Wall Street, gdzie byk jest symbolem hossy, dzisiaj przytłoczony cielskiem niedźwiedziej bessy, to marzenie inwestorów.
A woła warto uczcić we własnym interesie. Może banki odmrożą kredyty hipoteczne? Albo podniosą oprocentowanie nie kredytów, tylko lokat?
Chiński Nowy Rok to więcej niż nasz sylwester i strzelające korki od szampana. Dla Azjatów i ich sympatyków to wielkie święto rodzinne i chwila zadumy nad kilkoma miskami parujących potraw. Ich przygotowanie zajmuje więcej czasu niż przygotowanie dań jakiejkolwiek innej kuchni nie tylko dlatego, że jest to menu świąteczne. Chińska kuchnia – jeśli coś takiego w ogóle istnieje, bo składają się na nią dziesiątki szkół regionalnych, nie mówiąc już o pałacowej i cesarskiej – uczy pokory, pracowitości i cierpliwości. To współgranie smaku, koloru, konsystencji potrawy.
Kiedy słyszę określenie „nie mam czasu, zrobię jakąś chińszczyznę”, budzi się we mnie bunt. Chińszczyzna traktowana jest u nas jako typowy fast food. Przygotowany w pośpiechu, niechlujnie doprawiany, tłusty, ale za to kolorowy.
Z tego stereotypu tylko kolory się zgadzają z pierwowzorem.