Jeśli macie więcej niż 17 lat i nie oglądacie seriali Disneya, najpewniej nie wiecie, czym różnią się od siebie Miley Cyrus, Vanessa Hudgens, Ashley Tisdale i Demi Lovato. Nie macie też pewności, czy Kat DeLuna to chłopak czy dziewczyna ani czy Taylor Swift sprzedała więcej płyt niż Kelly Clarkson, a tym bardziej – który z braci grających w Jonas Brothers to Nick.
Nieprzypadkowo układ nastoletnich gwiazd pozostaje dla dorosłych zawiły i tajemniczy – muzyczni bossowie dbają, by fascynacje dzieciaków nie wyciekały na zewnątrz. Tak zwany teen pop (od angielskiego teen – nastolatek) został zaprojektowany tylko dla młodych i przynosi potężne zyski, dopóki pozostaje ich własnym światem. W młodzieżowym uniwersum śpiewa się o pocałunkach, które mówią wszystko, o kłamstwach, które wszystko niszczą, i miłościach, które odmieniają życie. Chodliwe są też piosenki o stawianiu na swoim, wyzwoleniu od narzuconych oczekiwań i ról – słowem, o dorastaniu.
Od lat nie zmieniły się ani tematy, ani muzyczne fundamenty młodzieżowego popu: wszystko kręci się wokół czytelnej (zwykle banalnej) i natychmiast zapamiętywanej melodii.
Wokół niej mogą się pojawić elementy r’n’b, rocka, punku czy dance, ale nawet jeśli piosenki czerpią z jakiejś subkultury, są tak uładzone, zwarte i schematyczne, by zaspokoić jak największą grupę słuchaczy, a dokładniej słuchaczek. Teen pop to cynicznie zaprojektowany gatunek: nie zrodził się, jak grunge czy rock’n’roll, z potrzeby młodych. Został wymyślony dla marzących o idealnej miłości dziewcząt.
[srodtytul]Gwiazda od urodzenia[/srodtytul]