Nepotyzm nie jest, rzecz jasna, hollywoodzkim wynalazkiem, tyle tylko, że tam natychmiast trafia pod lupę. 28-letnia Kate Hudson wciąż sporo miejsca w wywiadach poświęca na przekonywanie, że sukces zawdzięcza wyłącznie sobie. A pozycja rodziców – znanej aktorki Goldie Hawn i ojczyma Kurta Russella, gwiazdora kina akcji – nie ma nic do rzeczy.
Tak czy inaczej, w show-biznesie Kate obraca się od dziecka. Biologiczny ojciec: Bill Hudson, muzyk i scenarzysta, zostawił rodzinę, zanim córka skończyła rok. Jego miejsce zajął nowy partner matki – Kurt Russell. To o nim Kate mówi „Pa”, tatuś, to on jest dla niej najwyższym autorytetem, także w sprawach zawodowych.
Głośno było swego czasu o decyzji początkującej aktorki, która w 1996 roku odrzuciła propozycję zagrania w „Ucieczce z Los Angeles”, bo występował tam jej ojczym. A także o tym, że musiała błagać reżysera Camerona Crowe’a, by dał jej szansę i powierzył rolę w filmie „U progu sławy” (2001) po tym, jak zrezygnowała z niej Sarah Polley. Właśnie za tę rolę – Penny Lane, fanki rockowego zespołu – Hudson dostała swoją pierwszą nominację do Oscara. Ale statuetki nie zdobyła. – Już samą nominacją czułam się uhonorowana, więc trudno mówić o rozczarowaniu – wspomina. – To była bardzo ważna lekcja, zapamiętałam zwłaszcza słowa taty, który powiedział mi wtedy: „Gratulacje! Witamy w dorosłym życiu. Przyzwyczajaj się, bo tak wygląda kariera”.
Kiedy była dzieckiem, bliscy mówili, że jest urodzoną komediantką. Przebierała się w ekstrawaganckie kreacje matki i dawała przedstawienia. Publicznością byli bracia, rodzony i dwaj przyrodni, bo Kate dorastała w „męskim” towarzystwie. Ale kiedy oznajmiła, że chce zostać aktorką, i poprosiła o agenta – miała wtedy 11 lat – Goldie Hawn odmówiła. Chciała, żeby córka miała normalne dzieciństwo i poszła na studia.
Przyszła gwiazda nie dała się odwieść od realizacji dziecięcych marzeń. – Kocham to, co robię – mówi. – Ludzie nie zawsze w to wierzą i sądzą, że wybrałam ten zawód, bo chciałam być jak moja mama albo z nią rywalizować. Tymczasem dla mnie to była naturalna decyzja, wybór tego, co sprawia mi prawdziwą przyjemność.