Nic dziwnego: Trzetrzelewska pozostaje jedyną w historii polskiej rozrywki piosenkarką, która zaistniała przez chwilę w światowym show-biznesie.

Na przełomie lat 80. i 90., śmiało startując z Anglii, sprzedała kilka milionów płyt, odnosząc sukces, o jakim obecne nasze gwiazdki mogą tylko marzyć. Miała na niego pomysł – jej mieszania lekko jazzującego popu z rytmami latynoskimi bywała porywająca. Trzyma się go także dziś.

W Sali Kongresowej zabrzmiały wczoraj piosenki z najnowszego albumy artystki „It’s That Girl Again”, z melodyjnymi „A Gift”, „Blame It On The Summer” czy „Winners”, ale nie mogło zabraknąć starych hitów z czasów „Astrud”, „Time and Tide” i „Cruising for Bruising”.