Eric Cantona: piłkarz, aktor, fotograf i rewolucjonista

„Szukając Erica”, ale którego Erica? Bo jest wielu Cantonów: niezapomniany piłkarz i ciągle niespełniony aktor, idol i nieznośny chwilami kabotyn, multimilioner i kawiorowy rewolucjonista, który niedawno wystawił się na pośmiewisko nieudanym wezwaniem do obalenia systemu bankowego.

Publikacja: 11.01.2011 23:22

Eric Cantona: piłkarz, aktor, fotograf i rewolucjonista

Foto: ROL

[srodtytul]Lekcje gniewu[/srodtytul]

Mówią, że w bezpośrednim kontakcie budzi sympatię. Ale on akurat o sympatię dbał zawsze najmniej. Zaciekawienie, strach, irytacja, uwielbienie – na nich mu zależało, one go napędzały. Gdy w filmie Loacha objawia się głównemu bohaterowi, porządkowanie jego życia zaczyna od przyspieszonego kursu gniewu i stanowczości.

[wyimek] [link=http://www.rp.pl/artykul/9131,592523-Kino-jak-futbol--jest-gra-zespolowa.html]Ken Loach opowiada Barbarze Hollender o swoim spotkaniu z Erikiem Cantoną i jego najnowszym filmie[/link][/wyimek]

Wściekłość prowadziła go przez ulice Marsylii, gdzie się wychował, przez kluby piłkarskie jak Francja długa i szeroka, potem przez Leeds i Manchester, gdzie sobie postawił pomnik za życia, przez Barcelonę, gdzie żył po zakończeniu kariery wśród malarzy i poetów, i wreszcie z powrotem do Francji.

Gdziekolwiek trafiał, tam oskarżał, protestował, bił się, nie pozwalał. Obrażał i był obrażany. Raz gardził tłumem, raz się w jego oczach chętnie przeglądał. Jak to ujął „The Independent”, był ciągle rozdarty między Rambo a Rimbaudem. Był dumny, że się z nim rozmawia inaczej niż z większością piłkarzy: o The Doors, malarstwie, Freudzie, Schopenhauerze i filmie. Lubił podkreślać, że jest inny. Że jego idole to nie Pele z Maradoną, tylko Jim Morrison i Mały Książę. I że z żoną Isabel, historykiem literatury, raczej nie rozmawia o tym, ile goli strzelił.

[srodtytul]Cios z wyskoku[/srodtytul]

Biegał po boisku, prężąc się tak dumnie, że czasami nie było wiadomo, czy kogoś udaje, czy po prostu tak ma. Kołnierzyk koszulki nosił wywinięty do góry, żeby było inaczej. Dla dziennikarzy bywał nieznośny, ale wiedział, po co do niego przychodzą.

– Mewy zawsze ciągną za trawlerami, bo wiedzą, że krewetki będą się sypać z pokładu – mówił o nich i żywił ich cytatami, prowokacjami i skandalami.

Kłócił się z trenerami i prezesami, którzy niczym nie byli mu w stanie zaimponować, a chcieli rządzić. Trenera reprezentacji Francji Henriego Michela nazwał wielką górą gówna. Gdy jeden z angielskich kibiców obrażał go przez cały mecz, podbiegł pod trybunę i powalił go kopnięciem z wyskoku, za co go skazano na długi rozbrat z futbolem i prace społeczne.

Nawet w swojej najgłośniejszej serii reklam, dla Nike (a reklamował cały zastęp firm, od Renault po BIC), Cantona był diabolicznym władcą piłkarskiego podziemia, który najlepszym na świecie organizuje mecze w klatkach, o przetrwanie. Nigdy nie było wiadomo, gdzie się kończy prawdziwy Eric, a zaczyna poza. „I’m not a man, I’m a Cantona” – mówi Ericowi w filmie.

Pochodzi z inteligenckiego domu, jest synem psychiatry, ale marsylskie ulice też sporo do jego wychowania dołożyły. Tam się uczył piłki, ale już miłości do futbolu nauczył go Guy Roux, legenda Auxerre, jeden z niewielu trenerów, którzy potrafili nad nastoletnim Cantoną zapanować. Eric miał 17 lat, gdy zagrał u Rouksa w pierwszoligowym meczu.

[wyimek]Lubił podkreślać, że jest wyjątkowy, i bić się w obronie tej wyjątkowości. Rozmowy o piłce go nużyły, wolał Doorsów, Freuda i grę na trąbce[/wyimek]

Będzie potem tylko jeden klub, w którym wytrzyma równie długo co w Auxerre: Manchester United, gdzie z dnia na dzień zakończy karierę, a kibice wybiorą go na piłkarza stulecia.

Między klubem z francuskiej prowincji i Manchesterem było kilka burzliwych rozdziałów: kłótni i bójek w różnych francuskich klubach. W pewnym momencie ogłosił nawet decyzję o zakończeniu kariery, ale ją odwołał i wyjechał do Anglii. Najpierw do Leeds, gdzie poprowadził drużynę do mistrzostwa, a potem na Old Trafford.

[srodtytul]Francuski ambasador[/srodtytul]

– Świat futbolu nie jest mój, nienawidzę tych feudalnych zależności, trenerów z ich dyktatorskimi zapędami. Byłem niewolnikiem sukcesu – mówił, opuszczając Francję. W Anglii odżył, w Manchesterze znalazł sobie tego dyktatora, którego chciał słuchać: Aleksa Fergusona, jak on furiata i lewicowca.

Grał dla Fergusona raz jak tancerz, raz jak gangster. Zdobyli razem cztery mistrzostwa Anglii. A potem Eric nagle zakończył karierę, mając 31 lat, i nie dał się nikomu przekonać do zmiany zdania. Szukał spełnienia w sztuce, przede wszystkim aktorstwie, ale wielkiej kariery nie zrobił. Do dziś jego najsłynniejszą rolą pozostaje francuski ambasador w „Elżbiecie”. Większym uznaniem cieszą się jego fotografie, napisał też teksty na płytę drugiej żony, aktorki Rachidy Brakni.

Nie zawsze podejmował dobre decyzje. Zakończył karierę ledwie dwa lata przed tym, jak Manchester United zdobył Puchar Europy, i rok przed mistrzostwem świata dla Francji (ale z reprezentacją skłócił się wcześniej, więc i tak by nie zagrał). Potem rozczarował się do świata artystów, odkrył, że bywa jeszcze podlejszy od piłkarskiego, i uciekł z Barcelony. Jego niedawne wezwanie, by skruszyć potęgę banków, wypłacając z nich oszczędności umówionego dnia, skończyło się kompromitacją wzywającego, który sam oszczędności nie ruszył.

Ale trzeba mu oddać, że nie przestaje szukać. I to go czyni wiarygodnym, gdy w filmie, w którym gra samego siebie, schodzi z plakatu, bo już nie może patrzeć, jak listonoszowi życie przepływa przez palce. Jakby mu chciał powiedzieć: „Co z tobą? Do dzieła! Ja potrafiłem grać w piłkę, na trąbce, pianinie i w filmie. Pisałem wiersze, wzywałem do rewolucji. Może nieudanej, ale wezwij choćby do takiej, żebyś miał poczucie, że żyjesz naprawdę”.

[srodtytul]Lekcje gniewu[/srodtytul]

Mówią, że w bezpośrednim kontakcie budzi sympatię. Ale on akurat o sympatię dbał zawsze najmniej. Zaciekawienie, strach, irytacja, uwielbienie – na nich mu zależało, one go napędzały. Gdy w filmie Loacha objawia się głównemu bohaterowi, porządkowanie jego życia zaczyna od przyspieszonego kursu gniewu i stanowczości.

Pozostało 94% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"