Sąd nad Judaszem

Polskie obrzędy świąteczne to barwna mieszanka tradycji chrześcijańskich i pogańskich

Publikacja: 22.04.2011 01:20

Misterium Męki Pańskiej w Kalwarii Pacławskiej

Misterium Męki Pańskiej w Kalwarii Pacławskiej

Foto: Fotorzepa

Red

Nad Wisłą najbardziej bodaj znane jest Chwalebne Misterium Pańskie odgrywane od kilkuset lat w Wielkim Tygodniu w Kalwarii Zebrzydowskiej. Podobne misteria odbywają się też m.in. w małopolskiej Alwerni, a także wokół Kalwarii Pacławskiej niedaleko Przemyśla i w poznańskiej Cytadeli.

W Górce Klasztornej koło Łobżenicy, w najstarszym sanktuarium maryjnym w Polsce, od blisko 30 lat odgrywane są sceny z ostatnich dni życia Jezusa. Aktorzy to mieszkańcy pobliskiego Walentynowa i miejscowi klerycy. Na przyklasztornym wzgórzu nazwanym Golgotą wznoszone są trzy krzyże, na których zawisną Chrystus i dwóch łotrów.

Na Chwalebne Misterium Męki Pańskiej odbywające się od ponad 400 lat na pątniczych dróżkach Kalwarii Zebrzydowskiej koło Wadowic przybywają tysiące pielgrzymów. Pielgrzymi towarzyszą aktorom odtwarzającym triumfalny wjazd Jezusa do Jerozolimy, modlitwę w Ogrójcu, zdradę Judasza, sąd Piłata, Mękę Pańską i śmierć na krzyżu.

Najbardziej dramatyczne wydarzenia odbywają się tu w Wielki Czwartek i Piątek, kiedy otoczony tłumem wiernych Jezus wędruje razem z żydowskimi kapłanami od Annasza do Kajfasza, Heroda i Piłata. Jezus niosący swój krzyż na Golgotę spotyka Szymona Cyrenejczyka, Weronikę i Marię, kilkakrotnie upada, wreszcie umiera na krzyżu, o czym oznajmia wiernym narrator cytujący Ewangelię.

Ogniska zemsty

XVII-wieczny kronikarz ksiądz Jędrzej Kitowicz wspominał o włóczeniu w Wielki Czwartek po ulicach warszawskiego Starego Miasta kukły przedstawiającej Judasza. Zwyczaj ten przetrwał jeszcze gdzieniegdzie w naszym kraju. Na przykład w Wielki Czwartek w Pruchniku koło Jarosławia odbywał się „sąd nad Judaszem". Wielką kukłę tego panajezusowego zdrajcy gromady dzieciaków ciągały po ulicach, wymierzając jej razy kijami. Na koniec podpalały ją i wrzucały do pobliskiego stawu. Miało to wiele wspólnego z pogańskimi obrzędami pożegnania zimy. Miało, bowiem gdy w owym dawnym obyczaju dopatrzono się niedawno wątków antysemickich, zaprzestano jego kultywowania.

Broda baszy

Podobna tradycja zachowała się jeszcze w Ciężkowicach na południe od Tarnowa, gdzie obnoszona po miasteczku kukła Judasza płonie na koniec nad rzeką Białą. Natomiast w okolicach Rudnika na południowy zachód od Krakowa w tym dniu na wzgórzach płoną dziesiątki ognisk, na których palą się wyobrażające Judasza kukły.

Polską tradycją jest urządzanie w kościołach bożych grobów, w których w Wielki Piątek składane jest ciało Jezusa. Honorową straż pełnią przy nich miejscowi strażacy. W wielu wsiach i miasteczkach w Dolinie Sanu straż przy Grobie Pańskim trzymają uzbrojeni żołnierze nazywani Turkami wielkanocnymi. Asystują księdzu przy święceniu ognia, wody i pokarmów oraz podczas mszy i procesji rezurekcyjnej.

Wielkanocni turcy mają fantazyjne mundury i rozmaite uzbrojenie, najczęściej szable różnego pochodzenia lub atrapy karabinów. Popisują się musztrą, np. w Gniewczynie Łańcuckiej lub Zaleszanach albo tańcem z szablami (czarne turki z Woli Rzeczyckiej). Oddziały umundurowanych turków wielkanocnych spotkać też można w Grodzisku, Starej Sarzynie, Radomyślu, Woli Rzeczyckiej, Leżajsku, Giedlarowej i Gniewczynie. Oddział kilińszczaków odzianych w staropolskie ubiory i uzbrojonych w szable od ponad 100 lat spotkać można zaś w kościele parafialnym w Próchniku koło Jarosławia.

W Radomyślu nad Sanem miejscowa tradycja wiąże zwyczaj ten z historią, jaka wydarzyła się podczas powrotu miejscowych żołnierzy z wyprawy wiedeńskiej do domów. Kiedy, a było to właśnie w Wielkanoc, zbliżali się do Radomyśla, przebrali się w zdobyczne stroje tureckie. Na ich widok mieszkańcy uciekli w popłochu, a oni zaciągnęli straż w opuszczonym kościele przy Grobie Pańskim. Dzisiaj na Wielkanoc uzbrojeni w szable młodzieńcy z Radomyśla tworzą oddział turków w niebieskich kurtkach i czerwonych szarawarach. Przepasani są biało-czerwonymi szarfami, a na głowie mają okrągłe czapki bez daszków ozdobione pękiem kogucich i bażancich piór oraz półksiężycem i gwiazdą. Na czele oddziału stoi komendant zwany baszą odziany w kapę, z przyprawioną długą brodą. W oddziale są też tańczące „dochtory" w wysokich czapkach przybranych pękami kolorowych wstążek.

W niedzielę wielkanocną, po rezurekcji, turki składają życzenia miejscowemu księdzu, który zaprasza ich na śniadanie, a potem wraz z orkiestrą grającą pieśni wielkanocne odwiedzają z życzeniami gospodarzy, którzy rewanżują się im datkami. We wsi Dzierdziówka po drugiej stronie Sanu mieszkańcy ustawiają stoły i na białych obrusach przygotowują dla nich poczęstunek.

Bziuki i dziady

W Wielką Sobotę późnym wieczorem wokół kościoła parafialnego w Koprzywnicy koło Sandomierza idzie procesja rezurekcyjna poprzedzana przez kilku ziejących ogniem strażaków zwanych bziukami. Pochód upamiętnia czasy, kiedy zaborcy zabronili strzelania na Wielkanoc z moździerzy i miejscowi postanowili uhonorować zmartwychwstałego Jezusa bezgłośnym ogniowym salutem. Podczas procesji rezurekcyjnej bziuk w stroju bojowym nabiera do ust raz po raz porcję nafty z butelki i rozpryskuje ją, podpalając trzymaną w ręku pochodnią. Wybuch płonącej nafty oświetla uczestników procesji oraz członków bractwa rycerskiego z pobliskiego Sandomierza, którzy strzelają z armaty, kiedy mija ich okrążająca kościół procesja.

W wielu karpackich wioskach wczesnym rankiem w poniedziałek wielkanocny spotkać można odzianych w słomę osobników. Na głowach mają spiczaste słomiane czapy zakończone kilkoma warkoczami. Twarze zasłaniają im futrzane maski lub usmolone pończochy. Mają wiadra z wodą i zmyślne sikawki, którymi polewają idących do kościoła. Starszych tylko trochę, ale młodszych, zwłaszcza dziewcząt, nie oszczędzają.

Najwięcej jest ich we wsi Dobra koło Limanowej. Miejscowe podanie mówi, że w średniowieczu podczas najazdów Mongołów na Polskę Azjaci, żeby sterroryzować ludność, obcinali jeńcom języki, masakrowali twarze i wypuszczali na wolność. Nieszczęśnicy w łachmanach, owinięci słomą, snuli się po okolicy, błagając o pomoc. Niektórzy z nich w poniedziałek wielkanocny trafili do beskidzkiej wsi, gdzie znaleźli opiekę, strawę i schronienie. Na pamiątkę litościwych gospodarzy wieś nazwano Dobrą, a wydarzenia te przypominają do dziś odziani w słomę młodzi mężczyźni.

Podobnych dziadów można też spotkać w okolicznych miejscowościach: Skrzydlnej, Szczyrzycu, Wilkowisku i Wiśniowej, gdzie lepiej się jednak w tym dniu nie pokazywać, bowiem szalejące dziady w plastikowych maskach, i często „na bani", usiłują opodatkować przejeżdżające tamtędy samochody, a przynajmniej dokładnie zmoczyć ich pasażerów.

O dobre zbiory

W poniedziałek wielkanocny na plac przed kościołem parafialnym w Pietrowicach Wielkich koło Raciborza przybywają konno odświętnie ubrani miejscowi gospodarze, aby wziąć udział w konnej procesji zwanej Kawalkadą Wielkanocną albo Procesją Stu Koni. Ich rumaki to konie robocze, ale starannie na tę okazję wyczyszczone, z kopytami pomalowanymi czarnym lakierem. Siodła i uprząż zdobią lśniące metalowe okucia.

Po południowej mszy, przy dźwięku dzwonów spod kościoła wyrusza imponujący orszak. Przodem sunie jeździec z krzyżem, za nim grupa konnych z wielkanocnymi chorągiewkami, dalej dwaj pietrowiczanie z drewnianą figurą Zmartwychwstałego i dużym drewnianym krzyżem przepasanym czerwoną stułą, potem ksiądz w stroju liturgicznym w asyście dwóch gospodarzy. Za nimi idzie orkiestra złożona z trąbek, puzonów, saksofonów i bębna, a na końcu reszta konnej grupy. W procesji bierze też udział kilka tysięcy ludzi z okolicznych wiosek, ale konno jadą tylko wybrani mężczyźni. Reszta pielgrzymów jedzie w bryczkach i samochodach albo idzie za konnymi.

Po godzinie czoło kawalkady dociera do zabytkowego, XV-wiecznego drewnianego kościółka pątniczego w malowniczej dolinie w pobliżu granicy z Czechami. Tu jeźdźcy zsiadają z koni, przywiązują je do drzew i wchodzą do świątyni, aby wziąć udział w nabożeństwie i modlitwie o pomyślne zbiory.

Procesja Stu Koni odbywa się tu co roku od ponad 300 lat. Jeszcze do niedawna kończyła się szaleńczym wyścigiem, dziś jeźdźcy finiszują spokojniejszą galopadą.

Strzał z bata

W wielkanocny poniedziałek warto też zajrzeć do Wieliczki. Miasteczko to, słynne ze starej kopalni soli, ma także inną osobliwość. W tym dniu na rynku i w okolicy kościoła spotkać można Siuda Babę. To przebrany w kobiece odzienie młody mężczyzna przepasany różańcem z kasztanów. Twarz ma uczernioną sadzą, w ręku trzyma bicz i blaszaną puszkę, którą potrząsa, nagabując przechodniów o datki – „na tabackę".

Starsi mieszkańcy Wieliczki pamiętają jeszcze, jak Siuda Baba dźwigająca na plecach owinięty w płachtę kosz oznajmiała swoje przybycie, strzelając z pokrytego sadzą długiego, konopnego bata. Za nią biegły dzieciaki wołając: „Siuda, ruda, popielata, łap dziewczynę, strzelaj z bata", a kto się nie wykupił datkiem, tego smarowała sadzą.

Miejscowa legenda mówi, że w pobliskiej Lednicy w był niegdyś święty gaj, w którym stała gontyna Łady – prasłowiańskiej bogini wiosny. Tam przy świętym źródle płonął ogień podtrzymywany przez kapłanki, dziewice służące bogini. W tym czasie nie wolno im się było myć, czesać ani przebierać. Czerniały więc od brudu i sadzy unoszącej się od świętego ognia. Tylko raz, na wiosnę, mogły opuścić święty gaj i szukać następczyń na kolejny rok.

Do dzisiaj te zamierzchłe czasy przypominają nazwa Lednica, legenda o świętym gaju i Siuda Baba grasująca każdego roku po ulicach Wieliczki, żywy relikt prasłowiańskich obrzędów wiosennych.

Lechicka stypa

W Wielkanoc warto jeszcze wspomnieć o krakowskim jarmarku Emaus. Ten tradycyjny krakowski odpust, nazwany tak od biblijnej wsi, do której podążał zmartwychwstały Chrystus, odprawiany jest od XVI w. w drugim dniu Wielkanocy przy klasztorze Norbertanek na Zwierzyńcu. Odpustowe kramy uginają się od pierników w kształcie serca, zabawek, dewocjonaliów. W tłumie słychać strzelanie z różnych pukawek i piski polewanych wodą dziewcząt, bo to przecież lany poniedziałek.

Mniej znana jest wywodząca się jeszcze z czasów pogańskich Rękawka na krakowskim Podgórzu, która odbywa się w poświąteczny wtorek. Niegdyś ze szczytu kopca Krakusa mieszczanie zrzucali pozostałości świątecznego jadła: jajka, jabłka i kołacze, a u stóp wzniesienia biła się o nie gawiedź. Dziś to raczej uładzony festyn połączony z kiermaszem i rycerskimi zabawami.

Nad Wisłą najbardziej bodaj znane jest Chwalebne Misterium Pańskie odgrywane od kilkuset lat w Wielkim Tygodniu w Kalwarii Zebrzydowskiej. Podobne misteria odbywają się też m.in. w małopolskiej Alwerni, a także wokół Kalwarii Pacławskiej niedaleko Przemyśla i w poznańskiej Cytadeli.

W Górce Klasztornej koło Łobżenicy, w najstarszym sanktuarium maryjnym w Polsce, od blisko 30 lat odgrywane są sceny z ostatnich dni życia Jezusa. Aktorzy to mieszkańcy pobliskiego Walentynowa i miejscowi klerycy. Na przyklasztornym wzgórzu nazwanym Golgotą wznoszone są trzy krzyże, na których zawisną Chrystus i dwóch łotrów.

Pozostało 94% artykułu
Kultura
Przemo Łukasik i Łukasz Zagała odebrali w Warszawie Nagrodę Honorowa SARP 2024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali