Lady Gaga płyta Born This Way

Na nowym albumie Lady Gagi zamiast melodii są ostre bity, a zamiast piosenek – pozbawione sensu hasła

Publikacja: 23.05.2011 02:22

Lady Gaga; Born This Way; Universal Music 2011

Lady Gaga; Born This Way; Universal Music 2011

Foto: Rzeczpospolita

„Born This Way", który dziś ma premierę, rozczaruje nawet wielbicieli chwytliwego popu – to album z odzysku, dominuje dance: niewyrafinowane rytmy i orgia syntezatorów. Brzmienia, którymi pierwszoligowe gwiazdy przed dekadą gardziły, teraz robią karierę.

Zobacz na Empik.rp.pl

Spora w tym zasługa Gagi. Na drugiej płycie dodała jeszcze melodie z początku lat 80. i motywy kojarzone z niemieckim techno. Sięgnęła więc po inspiracje w kiepskim guście, ale to konsekwentny wybór pop diwy lansującej brzydotę, popierającej wszystko i wszystkich, którzy zostali odrzuceni.

Najbardziej wpływowa celebrytka świata – „Forbes" dał jej pierwszeństwo nad Oprah Winfrey – jest nie od tego, by nas zabawiać dobrymi piosenkami. Zjawiła się, by „poślubić noc", o czym donosi w otwierającej „Marry the Night". Zapowiada, że po jej szarży świat będzie się nadawał wyłącznie do wysadzenia w powietrze.

Niszczycielska moc Gagi jest wielka, wystarczy słuchać dalej. Zredukowała muzykę do serii bitów i szczątkowych komunikatów. Jest copywriterką – twórczynią chwytliwych haseł, które rozbłyskają jak neony, ale niczego nie mówią.

W „Government Hooker" przedstawia się jako prostytutka na usługach rządu. Do miksowanego na wiele sposobów tytułu dorzuciła niejasny wers o Johnie F. Kennedym i tak powstał utwór, z którego da się wyczytać jedynie cyniczny plan: ma być pieprznie i kontrowersyjnie. Stąd oprotestowany przez katolików „Judas", w którym Gaga wyznaje miłość Judaszowi, idąc ścieżką wydeptaną już ćwierć wieku temu przez Madonnę.

Religia plus seks równa się afera. Madonna zastosowała ten chwyt raz, natomiast Gaga nim zanudza. Jezusa i Biblię odmienia przez wszystkie przypadki, przekuwając chrześcijańskie ikony w świeckie symbole. Pożądane i na czasie. Dołączona do wydania deluxe (płyta ukazuje się w trzech wersjach) piosenka „Black Jesus Amen Fashion" to skompresowana informacja o aktualnym stanie pop-kultury: każda bulwersująca treść staje się modna, a każda mniejszość społeczna ma swoje pięć minut sławy.

Moda pojawia się także w jedynej miłosnej piosence „Fashion of His Love". Gaga nie pozostawia złudzeń: uczucia mają rację bytu, o ile idą w parze z najnowszymi trendami.

A żyją nie dłużej niż sezonowe kolekcje.

Najsmutniejsza jest jednak „Bad Kids" – Gaga przemawia w imieniu zagubionych, kipiących złością nastolatków. Refrenem „Moje włosy to ja!" domaga się uwagi i troski rodziców. Młodzieńczy bunt, z którego narodził się fenomen muzyki punk i grunge, Gaga sprowadziła do walki w obronie ekscentrycznej fryzury. To tylko hymn plastikowej wściekłości, wyładowywanej w sklepie odzieżowym.

Natomiast singlowy „Born This Way" jest najświeższą wersją manifestu wolności. Gaga zachęca do bycia sobą, tak jak kiedyś Madonna w „Express Yourself", a George Michael we „Freedom". To najlepszy utwór na płycie, dobrze oddający ducha czasów. Żyjemy w świecie „imigrantów", którzy przekraczają granice geograficzne, obyczajowe, seksualne. A Gaga pozuje na ich patronkę.

Lady Gaga; Born This Way; Universal Music  2011

 

„Born This Way", który dziś ma premierę, rozczaruje nawet wielbicieli chwytliwego popu – to album z odzysku, dominuje dance: niewyrafinowane rytmy i orgia syntezatorów. Brzmienia, którymi pierwszoligowe gwiazdy przed dekadą gardziły, teraz robią karierę.

Zobacz na Empik.rp.pl

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Kultura
„Nie pytaj o Polskę": wystawa o polskiej mentalności inspirowana polskimi szlagierami
Kultura
Złote Lwy i nagrody Biennale Architektury w Wenecji
Kultura
Muzeum Polin: Powojenne traumy i dylematy ocalałych z Zagłady
Kultura
Jeff Koons, Niki de Saint Phalle, Modigliani na TOP CHARITY Art w Wilanowie
Kultura
Łazienki Królewskie w Warszawie: długa majówka