Fani Bolka i Lolka patrzą nam na ręce. I mają do tego słuszne prawo – wszyscy przecież jesteśmy ekspertami od tej dwójki braci, którzy towarzyszyli naszemu dorastaniu. A zatem zadanie jest ryzykowne i trzeba tupetu, żeby się przed nim nie cofnąć. Chętnie podpieram się w tej misji autorytetem Macieja Wojtyszki, który świetnie rozumie dziecięcego czytelnika, a przy tym jest znanym scenarzystą i reżyserem.
Staram się nie popsuć tego, co czyni Bolka i Lolka tak sympatycznymi – to jest brawurowej odwagi, niespożytej energii, entuzjazmu i żądzy przygód. Dobranocki były nieme – chłopcy wydawali z siebie tylko krótkie okrzyki i pomruki. Teraz wkładamy w ich usta dialogi. Trzeba chłopcom nadać osobowość, która manifestuje się w sposobie mówienia, na lata wyposażyć ich w ulubione powiedzonka, językową ekspresję, poczucie humoru... A jeśli chodzi o wymyślanie nowych przygód, to zadanie jest arcytrudne – scenarzyści dobranocek wyprodukowali przeszło 150 historyjek plus filmy pełnometrażowe i trzeba prawdziwej ekwilibrystyki, żeby nie dreptać po ich tropach, nie powtarzać się. Pojawią się nowe gadżety, typowe dla współczesnej elektronicznej epoki – komórki, komputery itp. Bez tego ani rusz, jako że są to oczywiste atrybuty naszych czasów i nawet przedszkolaki są z nimi za pan brat. W kreskówkach było widoczne, że chłopcy różnią się temperamentem: starszy brat ma więcej „witaminy" – to on inicjuje zabawy, jest nieformalnym szefem. Żal mi się zrobiło młodszego, okrąglutkiego Lolka, toteż dbam o to, żeby nie zrobić z niego ciemięgi. Jakkolwiek Bolek jest starszy, to Lolek ma swój rozum i swoje przewagi. Sama jestem młodszą siostrą, wiem, jak to czasami boli.
Ogromnie mi się podoba koncept zeszytów edukacyjnych – z rysunkowymi zabawami Elżbiety Lekan, młodej, pomysłowej graficzki i metodyczki. Kolorowanki, wyklejanki, uzupełnianki, labirynty i nalepki – wszystkie te proste zabawy uwielbiałam jako dziecko i nadal mam do nich sentyment. Czy przylepimy im solenną etykietkę „edukacyjnych", czy nie – jedno jest pewne: dzieci mają z tych pożytecznych łamigłówek mnóstwo frajdy, a rodzice miłe poczucie, że zapewnili im mądrą rozrywkę rozwijającą ich manualne i intelektualne talenty.
Na czym polega sekret długowieczności Bolka i Lolka? Przypuszczam, że recepta jest dwuskładnikowa: pierwszy element to bezpretensjonalna prostota. Ojcowie tych postaci (a jest ich co najmniej trzech) konsekwentnie trzymali się swojskich realiów, nie przesadzali z rozmachem przygód, nie mnożyli pobocznych postaci, pozwolili chłopcom grać „bez akompaniamentu". Lubimy też prostotę rysunku – plany są przejrzyste, sylwetki czytelne, w sam raz dla przedszkolaka. A drugi sekret to wolność. Inaczej niż w życiu, gdzie dzieci są stale zdominowane i podporządkowane dorosłym, Bolek i Lolek mają mnóstwo swobody, nikt ich nie karci i nie powściąga. Za taką nieskrępowaną wolnością tęskniliśmy jako dzieci i – szczerze mówiąc – tęsknimy nadal jako dorośli.
Próbujemy zachować tę magiczną recepturę i mamy nadzieję, że nowe wcielenie Bolka i Lolka nie rozczaruje fanów, lecz wręcz przedłuży ich wesołą egzystencję o kolejne lata.