Polska edycja w ubiegłym roku wstrząsnęła metalowo-rockowym światem.
Sonisphere wymyślił Stuart Galbraith, słynny producent, ojciec założyciel Monsters of Rock, Ozzfestu i Downloadu. Jego idee od 30 lat sprawdzają się dlatego, że publiczność otrzymuje dawkę muzyki na najwyższym poziomie.
Od początku gwiazdami jego festiwali były Metallica, Slayer, Iron Maiden (na zdjęciu). I po tych wszystkich latach okazuje się, że ciągle koncert wielkiej czwórki – taki jak w tamtym roku na Bemowie – może być nie mniej elektryzującym wydarzeniem niż Monsters of Rock w Chorzowie w siermiężnym roku 1991.
Czy Iron Maiden – gwiazda tegorocznej edycji i najbardziej zahartowani zawodnicy heavy metalu – da radę unieść ciężar odpowiedzialności? Żelaznej Dziewicy pomogą dziadkowie hard rocka z Motorheadu i progresywni wujkowie z Mastodona. Raczej więc wszystko się uda, bo niezależnie od tego, że opiniotwórcze magazyny muzyczne nazywają najbardziej wpływowym zespołem trzech ostatnich dekad Metallicę, Bruce Dickinson twierdzi, że Ironi są lepsi.
Na tej samej liście gigantów metalu (magazynu „Kerrang!") na szczycie jest też zespół Slipknot. To wielki nieobecny naszej edycji Sonisphere i strata, która odbije się na średniej wieku jej widowni. Podczas gdy na festiwalu Download grają System of a Down, Linkin Park i Bullet for My Valentine, u nas razi brak nazwisk przyciągających młodych słuchaczy.