Po „Pasję według św. Łukasza" sięgnięto nieprzypadkowo, mija 45 lat od pierwszej jej prezentacji. Koncert w Münster w 1966 roku odmienił nie tylko życie Krzysztofa Pendereckiego, ale i dzieje XX-wiecznej muzyki. Polski kompozytor pokazał, że można pisać utwory mocno osadzone w tradycji, pozostając twórcą nowatorskim.
W ciągu następnych trzech lat „Pasję" wykonano 70 razy w wielu krajach, trudno wskazać jakikolwiek utwór naszych czasów, który wzbudziłby takie zainteresowanie. Wtedy też ukształtował się „team Pendereckiego" wędrujący po świecie z jego muzyką: dyrygent Henryk Czyż, śpiewacy Stefania Woytowicz, Andrzej Hiolski, Bernard Ładysz. Przy „Pasji" dołączył do nich znakomity Leszek Herdegen w roli narratora.
Tych samych wykonawców z orkiestrą i chórami Filharmonii Krakowskiej słuchamy na wydanym obecnie albumie. Polskie Nagrania mają w archiwach rejestrację pierwszego wykonania „Pasji" w kraju – w 1966 r. w Krakowie. Dzięki temu utrwalono głosy trojga wspaniałych śpiewaków, którzy w innym czasie i w bardziej sprzyjających warunkach geopolitycznych porobiliby oszałamiające kariery. Dzięki muzyce Pendereckiego świat poznał przynajmniej cząstkę ich talentu.
Po 45 latach „Pasja według św. Łukasza" nadal brzmi wspaniale, teraz wręcz bardziej doceniamy jej wielkość. Awangardowe pomysły już nie szokują, ale płynnie wtopiły się w tok muzycznej narracji, która nabrała klasycznej szlachetności.
Dzieło Pendereckiego plasuje się dziś w jednym szeregu obok wielkich pasji Jana Sebastiana Bacha. Jest zresztą bardziej od nich dramatyczne, drapieżne. W opowieści pokazującej zdarzenia od modlitwy na Górze Oliwnej po śmierć na krzyżu kompozytor nie daje słuchaczom szans na refleksję, zmusza do intensywnego przeżywania. Muzyka pełna napięć i gwałtownych zwrotów sprawia, że momentami czujemy się, jakbyśmy byli w środku zdarzeń.