Od pewnego czasu w klubach pojawiał się osobliwy duet. Wiolonczela i saksofon wystarczały do zbudowania plątaniny dźwięków, z jednej strony mających w sobie coś z agresji jazzu lat 60. w duchu choćby Alberta Aylera, z drugiej zaś nawiązujących do konwencji współczesnej muzyki improwizowanej. Wszystko to mogło się wydawać chaotyczne. Ale wystarczyło posłuchać dłużej, by zauważyć, jak wykonawcy bawią się współbrzmieniem instrumentów i jak – z intuicją szachistów – błyskotliwie przewidują zagranie współimprowizatora. Koniec końców ich muzyka hipnotyzowała, a gdy wybrzmiały ostatnie dźwięki, widzowie nie do końca wiedzieli, gdzie się znajdują.

Ci dwaj muzycy to Mikołaj Pałosz i Ray Dickaty. Pierwszy z nich jest wykształconym warszawskim wiolonczelistą. Ceniono go dotąd głównie w środowisku muzyki klasycznej i współczesnej – ma na koncie płyty z improwizacjami wokół tematów Lutosławskiego czy Dilona. Dickaty natomiast to brytyjski saksofonista legitymujący się współpracą z takimi wielkimi rocka jak Dr John, Spiritualized czy Radiohead, ale też z didżejem Gilesem Petersonem i legendą awangardy Damo Suzuki.

Nie wiadomo, co kierowało muzykami, aby do swoich improwizacji dołączyć perkusję, ale wybór Pawła Szpury – świetnego jazzmana z powodzeniem grającego choćby z Cukunft czy Wacławem Zimplem – był bardzo trafiony.

Na debiutanckim krążku „Emerging View" trio gra bardzo organicznie i bezkompromisowo. Bywa, że improwizacja zapędza ich na granice kakofonii, ale nigdy nie tracą nad nią kontroli. Najbardziej żywiołowe, agresywne wręcz momenty są w gruncie rzeczy finezyjną zabawą wirtuozów o szerokich muzycznych horyzontach. Najlepiej to jednak słychać, gdy muzycy pozwalają sobie na oddech – tu dominuje klasyczna ogłada Pałosza, do której Dickaty grzecznie, choć przewrotnie się dostosowuje. Wielowątkowa i nieprzewidywalna to muzyka. Tym bardziej na żywo, kiedy naprawdę trudno wyczuć, dokąd muzyków zaprowadzi dźwięk.

Osaka Vacuum – Lorelei, ul. Widok 8 czwartek (15.09), godz. 20 bilety: 10 zł