Muzyka z wyspy

Norweski trębacz Nils Petter Molvaer o płycie innej niż poprzednie

Aktualizacja: 29.10.2011 09:16 Publikacja: 29.10.2011 00:49

Muzyka z wyspy

Foto: ROL

Tytuł „Baboon Moon" i zdjęcie pawiana na okładce mają związek z zawartością pana nowego albumu?

Nils Petter Molvaer:

Tak się nazywa kompozycja zamykająca płytę. Ten tytuł dobrze brzmi, jest intrygujący. Podobnie jak zwracająca uwagę, wyrazista okładka.

Zobacz na Empik.rp.pl

W porównaniu z poprzednimi albumami „ER" i „Hamada" w pana muzyce zaszły zmiany.

Przede wszystkim zmieniłem zespół. Z przyczyn zdrowotnych Eivind Aarset nie mógł dłużej ze mną występować i poszukiwałem nowego gitarzysty. Kiedy trafiłem na solowy koncert Stiana Westerhusa we Włoszech i usłyszałem, jak fascynujące i różnorodne dźwięki wydobywa z instrumentu, zaproponowałem mu współpracę. Jest bardzo ekspresyjny, a przy tym każdy dźwięk prowokuje go do poszukiwania intrygujących harmonii. Nagrywanie z nim było prawdziwym wyzwaniem. U perkusisty Erlanda Dahlena spodobała mi się otwartość na nowe koncepcje. To bardzo dobry muzyk, potrafi się znaleźć w każdej konwencji, zagra praktycznie wszystko. Po pracy nad płytą i pierwszych koncertach jestem przekonany, że udało się stworzyć najlepszy zespół, jaki kiedykolwiek miałem.

Dlaczego nagrał pan ten album na norweskiej wyspie, z dala od miejskiego zgiełku?

Dorastałem w tym regionie. Wiele lat temu uciekłem, teraz, kiedy wróciłem, doceniam nastrój i piękno tych miejsc. Właściciele studia Ocean Sound na wyspie Giske zaoferowali mi świetnie warunki pracy i mieszkanie. Mogłem się całkowicie odciąć od świata, a co najważniejsze, tu uzyskałem brzmienie, jakiego szukałem. To także zasługa sprzętu analogowego i konsoli Neve, na takiej nagrywano np. album „OK Computer" Radiohead. Zaszyłem się tam latem z moimi muzykami i godzinami improwizowaliśmy. Najciekawsze fragmenty trafiły na płytę. Są to praktycznie nagrania na żywo. Miałem przygotowany tylko szkic kilku kompozycji.

Samo miejsce, obcowanie z naturą, uczyniło was bardziej wrażliwymi na brzmienie?

Z pewnością krajobraz wpłynął na naszą muzykę.

Nic nas nie rozpraszało, skupiliśmy się na sobie i na dźwiękach. Album ma zróżnicowaną dramaturgię, są momenty nastrojowe, które mogą się kojarzyć z krajobrazem kamienistej wyspy na Morzu Północnym. Lubię kontrasty, więc są także utwory ekspresyjne, bo taki krajobraz wyzwala różne emocje. Czasem muzyka eksploduje. Utwory mają otwartą formę, każdy z nas może wejść w improwizację w dowolnym momencie.

Album nasycony jest elektronicznym brzmieniem, które stało się pana cechą charakterystyczną. Ma pan czasem ochotę wrócić do muzyki akustycznej, od której zaczynał pan karierę?

Na tej płycie dominują właśnie instrumenty akustyczne. Każdą improwizację rozpoczynałem od grania wyłącznie do mikrofonu. Modyfikacje za pomocą analogowych przystawek pojawiały się później. Najpierw staram się znaleźć właściwe brzmienie, potem je zmieniam, wzbogacam, stosując urządzenia elektroniczne.

Kiedy w 1997 r. pojawił się pana album „Khmer", dźwięki przetworzonej elektronicznie trąbki mogły się okazać dla niektórych szokujące, a z pewnością intrygujące. Jak pan wypracował takie brzmienie?

Miałem wtedy przerwę w koncertach i kupiłem pierwszy komputer. Zacząłem się bawić w przetwarzanie nagranych dźwięków i wymyślanie nowych, podkładałem generowane na komputerze rytmy. Inspirował mnie Miles Davis z lat 70., a także Jon Hassell. Po kilku tygodniach doszedłem do wniosku, że to może być interesujące, i przesłałem Manfredowi Eicherowi, szefowi ECM Records. Ta muzyka odbiegała od stylistyki wytwórni, ale zdecydował się ją wydać. Wymyślił intrygujący tytuł płyty i okładkę. Po raz pierwszy w historii ECM wydał także single, aby mogły być grane w radiu. Popularność płyty, szczególnie w Ameryce, zaskoczyła chyba wszystkich, a mnie najbardziej.

Muzycy skandynawscy często powołują się na wpływy muzyki ludowej, pan również?

Tradycja muzyczna jest żywa i nie pozostaje bez wpływu na to, co tworzę, ale nie ma znaczenia decydującego. Każdy z nas współpracuje z twórcami, którzy mniej lub bardziej wyraźnie inspirują się muzyką ludową. Ja czuję się improwizatorem poszukującym sposobów wyrażenia ekspresji w muzyce.

Jak określiłby pan styl, czy to jeszcze jazz?

Często słyszę to pytanie i wreszcie znalazłem odpowiedź: moja muzyka jest po prostu otwarta.

—rozmawiał Marek Dusza

Nils Petter Molvaer, trębacz, kompozytor, producent

Urodzony w 1960 r., zdobywał doświadczenie w czołowej norweskiej grupie jazzowej Masqualero. Jego bestsellerowy album „Khmer" (1997) krytycy nazwali elektroniczną rewolucją w jazzie. Kolejne płyty: „Solid Ether", „NP3", „ER" i „Hamada", poszukiwały nowych form ekspresji oraz oryginalnych brzmień akustycznych i elektronicznych. Kilkakrotnie grał w Polsce.

Recenzja: Odkrywca romantycznych dźwięków

14 lat temu Molvaer zapoczątkował erę nu-jazzu albumem „Khmer". Kiedy wydawało się, że w improwizacjach nasyconych komputerowymi rytmami wszystko już zostało powiedziane, dokonał kolejnego przełomu. Ten jazzowy improwizator zburzył granice pomiędzy stylami. Odrzucił komputerową technologię, lecz nie zrezygnował z elektroniki. Napisał zarys nastrojowych melodii i razem z muzykami oddał się szaleństwu swobodnych interpretacji. Dziewięć utworów powstało z najciekawszych momentów wielogodzinnych improwizacji. Brzmienie gitar Stiana Westerhusa czasami wręcz hardrockowo, to znów łagodnie, wtapia się w tło. Inwencja perkusisty Erlanda Dahlena nasyca muzykę potężnym miarowym rytmem lub hipnotyzuje subtelnością. Trąbka Molvaera śpiewa nostalgiczną pieśń i rozdziera powietrze krzykiem. To album nasycony skrajnymi emocjami, brutalny i subtelny.

Tytuł „Baboon Moon" i zdjęcie pawiana na okładce mają związek z zawartością pana nowego albumu?

Nils Petter Molvaer:

Pozostało 98% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla