Reklama

Halka w Warszawie i Krakowie

Niemal równolegle w Krakowie i Warszawie odbędą się premiery „Halki". Która lepiej odkurzy nasz narodowy skarb? – pisze Jacek Marczyński

Aktualizacja: 14.12.2011 20:53 Publikacja: 14.12.2011 18:12

Próba Halki w Operze Krakowskiej; fot. W. Zawiślak

Próba Halki w Operze Krakowskiej; fot. W. Zawiślak

Foto: materiały prasowe

Znają ją niemal wszyscy, ale nie każdy mile wspomina. "Halka" to opera, na którą prowadza się nawet dzieci. Przymus oglądania miłości biednej góralki do bogatego szlachcica skutkuje potem częstą niechęcią do teatru z nieszczerymi opowieściami, w którym śpiewacy udają kogoś, kim nie potrafią być.

Dla współczesnego teatru "Halka" jest skansenem. Reżyserzy unikają dziś historii w kontuszach i ludowych strojach, o najlepszym dziele Moniuszki nie są dobrego zdania. Na szczęście nie wszyscy.

– Ma znakomite libretto – uważa Waldemar Zawodziński, reżyser krakowskiej premiery. – Wszystkie akty dzieją się o zmroku lub w nocy. Z tego faktu wiele wynika. Noc sprzyja tym stronom naszej duszy, która się budzi, świat się relatywizuje, wszystko nie jest tak oczywiste jak za dnia. A sama Halka to niezwykle wyzwolona postać, przed światem broni tego, co dla niej najważniejsze.

"Halka", której premiera odbędzie się w piątek w Operze Krakowskiej, ma być jednak szalenie realistyczna, będzie też z pewnością widowiskowa. Współautorką kostiumów do przedstawienia (razem z Pawłem Grabarczykiem) jest zmarła w lutym tego roku wielka znawczyni strojów różnych epok Magdalena Tesławska.

Kontuszy ani kierpców nie należy oczekiwać po "Halce", która 23 grudnia pojawi się na scenie Opery Narodowej. Reżyserka Natalia Korczakowska mówi wprost: – Jedni chcą "Halki" nowoczesnej, inni takiej jak zawsze. Dyrekcja zaprosiła mnie po to, żeby odświeżyć ten dramat. Nie wierzę w wartości muzealne teatru. Wierzę w teatr, który mówi o sprawach aktualnych, palących.

Reklama
Reklama

Korczakowska (rocznik 1979) należy do najmłodszych twórców polskiego teatru. Po kilku realizacjach na scenach dramatycznych zadebiutowała w tym roku w operze realizacją współczesnego utworu "Jakob Lenz" Wolfganga Rihma. "Halka" będzie jej pierwszym spotkaniem z klasyką.

– Zgodziłam się przede wszystkim dlatego, że zobaczyłam w "Halce" potencjał dramatyczny, który w moim przekonaniu nigdy nie był w pełni zrealizowany – powiedziała "Rz". – Rezygnuję z XIX-wiecznej anegdoty, szukam bardziej złożonych motywów, może i uniwersalnej wymowy, by pokazać, że zasięg "Halki" nie jest tylko lokalny i że zasługuje ona na wejście do międzynarodowego repertuaru jak kiedyś utwory Czecha Janačka.

Obie premiery łączy nie tylko inscenizacyjna nowoczesność, ale i szacunek do muzyki. Dyrygent Łukasz Borowicz zapowiada, że w Krakowie przywróci wszystkie fragmenty zazwyczaj niewykonywane.

To samo zamierza zrobić w Warszawie Marc Minkowski. Powierzenie mu strony muzycznej naszego narodowego dzieła zapowiada się wręcz sensacyjnie. Minkowski dyrygował już orkiestrowymi fragmentami "Halki" na koncertach i tańce góralskie w jego ujęciu nie pochodziły spod Tatr.

Znają ją niemal wszyscy, ale nie każdy mile wspomina. "Halka" to opera, na którą prowadza się nawet dzieci. Przymus oglądania miłości biednej góralki do bogatego szlachcica skutkuje potem częstą niechęcią do teatru z nieszczerymi opowieściami, w którym śpiewacy udają kogoś, kim nie potrafią być.

Dla współczesnego teatru "Halka" jest skansenem. Reżyserzy unikają dziś historii w kontuszach i ludowych strojach, o najlepszym dziele Moniuszki nie są dobrego zdania. Na szczęście nie wszyscy.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Reklama
Patronat Rzeczpospolitej
Warszawa Singera – święto kultury żydowskiej już za chwilę
Kultura
Kultura przełamuje stereotypy i buduje trwałe relacje
Kultura
Festiwal Warszawa Singera, czyli dlaczego Hollywood nie jest dzielnicą stolicy
Kultura
Tajemniczy Pietras oszukał nowojorską Metropolitan na 15 mln dolarów
Kultura
1 procent od smartfona dla twórców, wykonawców i producentów
Materiał Promocyjny
Firmy coraz częściej stawiają na prestiż
Reklama
Reklama