Santana instrumentalnie

Wielki Carlos nagrał pierwszy od lat instrumentalny album. „Shape Shifter" to udany powrót do korzeni - pisze Jacek Cieślak

Aktualizacja: 15.05.2012 18:25 Publikacja: 15.05.2012 18:08

Carlos Santana dedykował swoje nowe kompozycje Indianom obu Ameryk.

Carlos Santana dedykował swoje nowe kompozycje Indianom obu Ameryk.

Foto: Sony Music Polska

Mega gwiazda robi wrażenie człowieka cichego, pokornego i spokojnego.

Zobacz na Empik.rp.pl

Jest taki również dlatego, że niejedno już przeszedł. Przeżył raj sławy Woodstock i piekło narkotyków, a po nim załamanie kariery. Potem nastąpił zaś jeden z największych comebacków w historii fonografii, gdy producent Clive Davis namówił Carlosa na nagranie albumu „Supernatural", promując go na nowo w duetach z młodymi gwiazdami. Płytę kupiło 30 mln fanów. Dostała 9 Grammy. Później był sukces „Shamana", zaś rok temu  - CD „Guitar Heaven" z największymi gitarowymi hitami w interpretacji Santany.

Wirtuoz grał „Smooth", „Maria Maria", „Corazon Espinado" oraz „Whole Lotta Love" Led Zeppelin czy „Smoke on the Water" Deep Purpli. Każda z piosenek dawała mu sławę i krocie pieniędzy. On jednak, w cichości ducha, marzył o instrumentalnym albumie, tak jak na początku kariery, gdy zasłynął „Europą" czy „Sambą Pa Ti". Wydawca się nie zgadzał. Był jak hiszpański konkwistador, który nie wietrzył w tym złotego interesu i domagał się innych, bardziej komercyjnych projektów.

- To bardzo przyjemne, gdy towarzyszą mi inni artyści, a mojej muzyce  - słowa, jednak nie potrzebuję tego   - wyznał gitarzysta.   - Chciałbym powiedzieć: „Może pozwolicie Meksykaninowi wreszcie zagrać na gitarze?.

„To pragnienie ściśle łączy się z wiarą Santany w siłę wyobraźni. Artysta, który mówi, że żyje w stałej łączności z aniołami, nie lubi być dosłowny. Uwielbia snuć pełne mistycyzmu gitarowe opowieści, bo przecież taki charakter mają jego solówki. Zarówno jemu, jak i słuchaczom, dają szansę na wewnętrzne przeżycia   - emocje lub refleksje, o co tak trudno we współczesnym świecie.

- Piosenki mają konwencjonalną budowę: początek, refren, chórek, zakończenie   - tłumaczy Santana.   - Moje nowe kompozycje tworzyłem według innej zasady: „zamknij oczy i graj". Nie podporządkowałem ich regułom rządzącym dzisiejszym radiem. Mogłem być szczery w opowiadaniu tego, co czuję.

W tych słowach zapisana jest również indiańska duma artysty. Santana, przypominając o swoich meksykańskich korzeniach, dedykował album wszystkim plemionom, które spotkała katastrofa z rąk białego człowieka oraz tym wolnym ludom, które przetrwały dzięki sile swej duchowości.

- Marzę o koncercie z udziałem rdzennych Amerykanów, zamieszkujących oba kontynenty od Alaski po Brazylię, a także syberyjskich szamanów i australijskich Aborygenów  - powiedział muzyk.

Takim koncertem jest płyta, z Indianami na okładce, i tytułową kompozycją, będącą zaproszeniem do medytacji. Santana wspaniale gra na akustycznej gitarze z akompaniamentem organów Hammonda, które wprowadzają nastrój Woodstock. „Dom" pochodzi z repertuaru Touré Kunda. Santana wyciszył się, kontempluje ztowarzyszeniem akordów syntezatorowej orkiestry.

W „Nomad" połączył wodę i ogień   - furię i liryzm. To najlepsza kompozycja na płycie, wraz ze wspaniałą balladą „Angelica Faith". „Spark of the Divine" było już wykonywane live, teraz pojawia się w nowej, delikatniejszej wersji.

Płytę spotka gorące przyjęcie na Węgrzech, ale nie tylko tam spodoba się melancholijna „Macumba In Budapest" i „Mr Szabo"   - ukłon w stronę muzyki cygańskiej mistrza węgierskiego jazzu Gabora Szabo, którego kompozycję „Gypsy Queen" gitarzysta zagrał na legendarnej płycie „Abraxas".

Album kończy „Ah, Sweet Dancer". Santana usłyszał ten motyw w Niemczech, jadąc taksówką. A od czasu, gdy udało mu się kupić płytę z nim, wykonywał również podczas swoich tournee. Teraz słuchamy go z partią fortepianu zagraną przez syna Salvadora.

Najwierniejsi fani powinni być wniebowzięci. A wydawcy? Mniejsza o nich.

Mega gwiazda robi wrażenie człowieka cichego, pokornego i spokojnego.

Zobacz na Empik.rp.pl

Pozostało 97% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla