* * * * *
Gdzie Cikwiaty, „20 The Best Of", BlackKay
Ostatnie miesiące zaowocowały kilkoma udanymi rodzimymi rockowymi powrotami. Na come back Illusion, Flapjacka i Tuff Enuff nałożył się powrót zespołu Gdzie Cikwiaty. Szkoda byłoby przemilczeć talent kompozytorski i wokalny lidera grupy Jacka Barzyckiego.
W 1994 r. nieznana szerzej koszalińska grupa wygrała konkurs Marlboro Rock In'94, pokonując blisko 700 zespołów. Nagrodą był kontrakt płytowy, którego efektem stał się bardzo udany debiut fonograficzny „Gdzie Cikwiaty". Efekty: trasa koncertowa, największe festiwale w kraju i za granicą, teledyski, piosenki w radiu... Można było odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z zespołem pokroju Hey czy Illusion. Propozycja muzyczna grupy była udaną odpowiedzią na to, co działo się wtedy w Seattle, a nie bezmyślnym kopiowaniem chwilowej mody na grunge. Bardzo melodyjne kompozycje, ubrane w brudne przesterowane brzmienia gitar, plus charakterystyczny głos wokalisty, dawały miks czegoś świeżego, energetycznego, przebojowego.
Cztery lata po pierwszym krążku doczekaliśmy się albumu nr 2 – „Blisko" – który pokazywał zespół w innym świetle: bardziej stonowanym, refleksyjnym, spokojniejszym i wyrafinowanym kompozycyjnie. Dodatkowo płyta miała wiele ozdobników elektronicznych, przez co gitary nie zawsze były na pierwszym planie. Właśnie z tego albumu pochodzi największy hit grupy – „Blisko nam do siebie". Jednak firma fonograficzna zajmująca się zespołem z niejasnych powodów nie promowała albumu.
Po licznych przetasowaniach w składzie Gdzie Cikwiaty przestały istnieć. W kolejnych latach Barzycki – którego lekko zdarty głos był oprócz wyrazistych kompozycji i nośnych melodii największym atutem zespołu – zmagał się z ciężką chorobą uniemożliwiającą mu sceniczną aktywność. Teraz zespół przypomina o sobie płytą podsumowującą swój dorobek.