– Długo się zastanawialiśmy, jaka powinna być nasza nowa płyta – powiedział Billy Gibbons, wokalista i gitarzysta zespołu. – Ostatecznie zdecydowaliśmy, że przypomnimy stylistykę z początku działalności, nie przejmując się nazbyt nowoczesnymi technologiami. W ten sposób połączyliśmy naszą współczesność i przeszłość.
Co prawda nie mamy do czynienia z tak spektakularnym comebackiem jak w przypadku AC/DC, którego album „Black Ice" po ośmioletniej przerwie stał się hitem 2008 r. Jednak powrót tria z Houston został przyjęty entuzjastycznie przez wszystkich fanów boogie, rock and rolla i bluesa. Pewnie dlatego, że zespół nie sięgnął po wzorce z początku lat 80. Zhańbił się wtedy, dodając do gitarowych aranżacji beznadziejne, kiczowate partie syntezatorów, grając koszmarne balladki i przenosząc akcję teledysków z amerykańskiej prerii w kosmos. Wykroczył daleko poza granice komercyjnego sukcesu, jaki przyniósł sprzedany w 10 mln egzemplarzy album „Eliminator" (1983) z hitem „Gimme All Your Lovin".
ZZ Top jest świadomy, że czasy się zmieniają, i dobrze przygotował swój powrót. Pierwszą piosenkę z albumu można było usłyszeć w reklamie whisky z Kentucky i filmie „Battleship", gdzie gra Rihanna. „Gotsta Get Paid" jest leniwie płynącą bluesową kompozycją z chropowato zaaranżowaną gitarą i grepsiarskim refrenem, zaśpiewanym tak, jakby zacinała się stara płyta. „Chartreuse" to świetne boogie, jakiego ZZ Top nie nagrał na poprzedniej płycie. Tkliwie, w stylu lat 60. brzmi ballada „Over You". A jeszcze bardziej melodramatyczne jest „It's Too East Manana". W wielu piosenkach powraca klimat z pierwszych, surowych płyt AC/DC. Słyszymy to w „I Don't Wanna Lose, Lose, You". Dodatkiem specjalnym od ZZ Top jest długa, soczysta solówka na harmonijce ustnej w „Heartache In Blue". Perełka.
„Flyin'High" miało premierę na pokładzie stacji Sojuz podczas połączenia jej z International Space Station w czerwcu 2011 roku. Piosenka została tam zagrana na życzenie kosmonauty Mike'a Mossuma, wieloletniego przyjaciela tria.