Uwielbiam soul, życie na farmie i polskie gołąbki

Wywiad z Joe Cockerem o jego nowej płycie, fascynacjach muzycznych i ostrych zakrętach losu

Publikacja: 18.11.2012 15:00

Uwielbiam soul, życie na farmie i polskie gołąbki

Foto: sony music

Do sklepów trafia twój najnowszy album „Fire It Up". Przynosi energetyczne, ale i nastrojowe piosenki. Czy myślisz, że któraś z nich stanie się hitem na miarę „With a Little Help of My Friends" czy „You Are So Beautiful" z wcześniejszego okresu kariery?



Zobacz na Empik.rp.pl


Joe Cocker:

Mam taką nadzieję, ale wszystko zależy od fanów. Ponieważ poprzednia płyta – „Hard Knocks" z 2010 r. – była przyjęta bardzo dobrze, skorzystałem znów z pomocy jej producenta – Matta Serletica, który firmował także nagrania m.in. Santany i Matchbox Twenty. Staraliśmy się eksponować soulowe brzmienia na zmianę z balladami i energią rocka. Monotonia jest zabójcza. Nie tylko w muzyce.



Sam chyba nie możesz narzekać na monotonię, twój życiorys jest jej zaprzeczeniem. Ile w tym zrządzenia losu, a ile twej własnej inicjatywy?

Trudno to wyważyć. Urodziłem się w skromnej rodzinie, w prowincjonalnym Sheffield. Chodziłem do zawodówki, praktykowałem jako monter urządzeń gazowych. Nadziei na odmianę szukałem w muzyce. Zakładałem kapele, by grać kawałki Chucka Berry'ego i szczególnie przeze mnie podziwianego Raya Charlesa. W 1963 r. wystąpiliśmy jako support Rolling Stonesów w Sheffield.

Znakomity start!

Raczej falstart, mimo że szybko podpisałem solowy kontrakt z wytwórnią Decca i wydałem pierwszy singiel – własną wersję „I'll Cry Instead" Beatlesów. Niestety, płyta nie chwyciła i jak niepyszny musiałem wrócić do instalacji gazowych.

Nie zrezygnowałeś jednak z ambicji muzycznych?

Z grupą Grease Band zauważył mnie Denny Cordell, producent takich zespołów jak The Moody Blues i Procol Harum. Za jego radą porzuciliśmy Sheffield i przenieśliśmy się do klubu Marquee w Londynie. Wydałem kolejny cover Beatlesów „With a Little Help from My Friends". W 1968 r. dotarł na szczyt brytyjskiej listy singli, zaistniał też w USA.

Pisano, że numery Beatlesów śpiewałeś na sposób Raya Charlesa, co dało niezwykły efekt. A jak zareagowali McCartney i Harrison? Jak Charles?

Byli pod wrażeniem mojej wersji „With a Little Help..." i zgodzili się, bym wykonywał jeszcze inne ich kawałki! Ray Charles, z którym zdarzało mi się śpiewać, zaszczycał mnie przyjaźnią.

Wydanie albumowej wersji „With a Little Help..." zbiegło się z twoim pierwszym tourneé po USA.

Wiosną 1969 r. graliśmy na festiwalach rockowych w Newport i Denver, ale największym przeżyciem był występ na Woodstock obok Hendriksa, Jefferson Airplane, Santany. Wkrótce z Leonem Russellem, którego „Delta Lady" stała się jednym z moich przebojów, ruszyliśmy na podbój Ameryki z 30-osobową formacją Mad Dog And Englishmen.

To był chyba twój złoty okres?

Jeśli chodzi o karierę – tak. Jednak zmęczenie morderczymi trasami i intensywnie podkręcanym życiem po koncertach spowodowało kryzys psychiczny. Wróciłem do Sheffield, próbowałem odbudować swój związek z narzeczoną Eileen. Ta relacja załamała się jednak, gdy znów znalazłem się na trasach, wśród kolegów i dawnych przyzwyczajeń.

Jak udało ci się wyjść z tego kręgu?

Przełomowe okazało się poznanie na przełomie lat 70. i 80. Pam – fanki, która z czasem została moją żoną. Byłem wrakiem człowieka, ona przywróciła mi wiarę w życie i samego siebie. Nie piję od kilkunastu lat, zrezygnowałem z innych używek. Realizuję się w muzyce, odkryłem uroki życia na farmie w Kolorado.

Czy żona przyjedzie z tobą w maju 2013 r. na koncert do Warszawy?

Byliśmy tu już razem w 2011 r. Pam jest Amerykanką z polskimi korzeniami od strony matki. Teściowa, nieżyjąca już niestety, znakomicie gotowała, karmiła mnie w USA gołąbkami. Gdy jestem w Polsce, zawsze szukam tej potrawy. Ale, oczywiście, najważniejsze są koncerty i wyjątkowo gorący tu odbiór mojej muzyki. Bardzo go sobie cenię.

Joe Cocker


Fire It Up

Do sklepów trafia twój najnowszy album „Fire It Up". Przynosi energetyczne, ale i nastrojowe piosenki. Czy myślisz, że któraś z nich stanie się hitem na miarę „With a Little Help of My Friends" czy „You Are So Beautiful" z wcześniejszego okresu kariery?



Zobacz na Empik.rp.pl

Pozostało 92% artykułu
Kultura
Przemo Łukasik i Łukasz Zagała odebrali w Warszawie Nagrodę Honorowa SARP 2024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali