Pierwsze, co uderza w nowej płycie Francuzów, to lista gości. Julian Casablancas z The Strokes, który po klapie ostatniej płyty swojego zespołu tutaj zalicza świetny gościnny występ w „Instant Crush". Pharrell Williams, muzyk mający na koncie występy z Madonną, Justinem Timberlakiem i Jayem-Z, stał się bohaterem największego przeboju wiosny, a pewnie też wakacji – funkującego „Get Lucky".
Znakomicie wypada też „Fragments of Time" z Toddem Edwardsem jako wokalistą. Utwór ma potencjał, by zdobyć listy przebojów. Słabiej za to prezentuje się Panda Bear z Animal Collective – „Doin' It Right" to mało wyrazista i banalna kompozycja.
Natomiast najoryginalniejszy utwór na płycie rozgrywa się wokół postaci innego muzyka – Giorgio Morodera, włoskiego kompozytora, jednego z wpływowych twórców muzyki elektronicznej, który zmienił także oblicze popu. „Giorgio by Moroder" to dźwiękowy reportaż, w którym włoski twórca opowiada o swojej muzycznej biografii. W tle narastają kolejne ścieżki elektronicznych dźwięków, by w końcu wybrzmieć w całości jako idealny dyskotekowy utwór z korzeniami w latach 70.
Francuzi z Daft Punk byli swojego czasu najbardziej rozpoznawalnymi muzykami elektronicznymi. Motocyklowe kaski i przetworzony cyfrowo wokal były znane na całym świecie, a hity jak „One More Time" czy „Around the World" brzmiały na każdej imprezie.
Na „Random Access Memories" pokazują, że osiem lat po nagraniu „Human After All" nie muszą już niczego udowadniać ani z nikim konkurować. Ze świadomością, iż stracili pozycję lidera światowej elektroniki, sięgają do inspiracji z lat 70. i 80., by zaprezentować biegłość produkcyjną. Kiedyś byli pierwsi, dzisiaj czerpią z tego korzyści, zapraszając gwiazdy i muzyczne legendy. Tak wygląda zabawa w muzykę w najlepszym wydaniu.
Jacek Cieślak
Widmo krąży po świecie – widmo szmiry, którego manifestem jest najnowszy album francuskiego duetu Daft Punk. Odżyły zmory disco lat 70. i złotego cielca hedonizmu czczonego na parkietach.