Bierze się to z traktowania polszczyzny jako żywiołu odzwierciedlającego zmiany ekonomiczne i polityczne. Ofiarą takiej pseudonaukowej pychy padłem i ja, zajmując się mutacją słowa „niuchać". Pamiętam bowiem PRL, dlatego niuchać kojarzy mi się z donosicielstwem i inwigilacją.
Niuchać oznaczało wtedy: węszyć, szukać, myszkować. Węszyć mógł pies specjalnie do tego wyszkolony, ale psem nazywany był również milicjant, a jeszcze bardziej pracownik Służby Bezpieczeństwa. W podobnym charakterze mógł występować również nazbyt ciekawski dozorca na niejawnym etacie.
Takie znaczenie słowa przypomniał mi sąsiad ze wspólnoty mieszkalnej, który na pomysł zatrudnienia tak zwanego gospodarza domu powiedział: „Nie będzie mi nikt jak za komuny węszył, kto w domu jakich piosenek słucha". Chodziło pewnie o pamiętne „Mury" Jacka Kaczmarskiego.
Dzisiejsze znaczenie słowa „niuchać" też nie jest pozytywne – oznacza wciąganie kokainy albo kleju. Tu wracam, samokrytycznie, do moich pseudonaukowych ambicji. Wysnułem bowiem na podstawie słowa „niuchać" teorię, że w komunizmie modna była inwigilacja, w kapitalizmie zaś – dragi. Jakież było jednak moje zdziwienie, gdy dokopałem się do staropolskiego znaczenia niuchać, które oznaczało wciąganie tabaki. Chciałoby się powiedzieć: nie inwigiluj, nie narkotyzuj się, tylko zażyj tabaki. Jak u Moniuszki. W arii Skołuby.
—Jacek Cieślak