Powszechna opinia najstraszniejszego horroru wszech czasów, dwa Oscary, cztery Złote Globy i niezliczona ilość prestiżowych nagród. Co takiego ma „Egzorcysta" Williama Friedkina, że zachwyca i przestrasza kolejne pokolenia kinomanów? Jest okazja by się przekonać – już 28 kwietnia w ramach Kocham Kino w Multikinie, którego ambasadorką jest Grażyna Torbicka, odbędzie się pokaz filmu w wersji zrekonstruowanej cyfrowo.
Mimo że minęło już z górą 40 lat od premiery, „Egzorcysta" w dalszym ciągu pozostaje dla wielu kinomanów niedoścignionym wzorem kina grozy. Zacieśniający się krąg strachu, a następnie obezwładniającej paniki, które bezpardonowo zawłaszczają bezpieczną dotąd przestrzeń, zamieniając ciepło domowego ogniska w siedlisko zła – to element charakterystyczny dla tego rodzaju kina, w „Egzorcyście" doprowadzony do perfekcji.
Ten niezwykły film, nominowany do Oscara w dziesięciu kategoriach, od momentu wejścia na ekrany w 1973 roku był sukcesem frekwencyjnym, ale jednocześnie wzbudzał kontrowersje. Jest to opowiedziana w realistyczny sposób historia niewinnego dziecka nawiedzonego przez ducha. Zdeterminowana matka dziewczynki, by uratować ją z mocy demona – zwraca się o pomoc do dwóch księży: przepełnionego wątpliwościami Karrasa oraz ojca Merrina, o wierze niewzruszonej jak skała.
„Egzorcysta", przez wielu ekspertów i widzów uważany za najlepszy horror wszech czasów, do dzisiejszego dnia pozostaje brawurowym i efektownym studium opętania, skutecznie – mimo „słusznej" metryki – broniąc się przed zepchnięciem do lamusa.
Psychologiczna wnikliwość, aktorska charyzma odtwórców głównych ról, w tym prawdziwie demoniczne zdolności metamorfozy niewinnej Lindy Blair w dziecko opętane wolą demona, zaawansowane jak na owe czasy (i do dziś nietracące wiarygodności!) efekty specjalne, niepowtarzalny klimat – długo by wymieniać przymioty, które cały czas przyciągają fanów kina. A może po prostu prawdziwe arcydzieła nigdy się nie starzeją?