Rz: Bardzo luksusowe hotele spełniają zachcianki bogatych, nawet te najbardziej nietypowe. Skąd u bogatych ludzi biorą się pomysły, które inni uznają za fanaberie?
Tomasz Sobierajski: Trzeba zacząć od podziału bogatych na tych, którzy pieniądze odziedziczyli, i tych, którzy sami je zdobyli i korzystają z nich od niedawna. Ci, którzy zakładają swój pierwszy smoking, myślą, że prestiż buduje się wydawaniem ogromnych pieniędzy na hotele, samochody, domy czy jachty. Nie myślą, że w tych superdrogich hotelach śpi się tak samo jak w tańszych. Nie szukają miejsc, które cieszą się większym prestiżem. Kupno bardzo drogiego jachtu, samochodu czy ogromnego domu, wszystkiego tego, co widać z daleka, jest – w ich pojęciu – elementem budowania statusu.
Dlaczego chcą za wszelką cenę ten swój status pokazywać?
W ten sposób chcą wynagrodzić sobie to, czego doznali w dzieciństwie, czyli np. biedę lub niedostatek. Spełniają niejako dziecięce marzenia, a jednocześnie chcą pokazać ludziom, że już ich na to stać. Tymczasem jest taka stara zasada, że gentlemani nie rozmawiają o pieniądzach. Postawienie domu, który przypomina kształtem koszmar cukiernika, chwalenie się pieniędzmi – to po prostu bardzo nieeleganckie.
Uważa pan, że po bardzo bogatych ludziach nie widać bogactwa?