Niepokorni - historyczny album

Kaczmarski, Grechuta, Maanam występują na albumie „Niepokorni", zapisie I Przeglądu Piosenki Prawdziwej. Dla naszych czytelników mamy 10 egzemplarzy.

Aktualizacja: 21.08.2014 14:30 Publikacja: 19.08.2014 23:20

Różni wykonawcy, Niepokorni. I Przegląd piosenki prawdziwej., Polskie Radio, 2014, 3 CD

Różni wykonawcy, Niepokorni. I Przegląd piosenki prawdziwej., Polskie Radio, 2014, 3 CD

Foto: Rzeczpospolita

– Pamiętam ekstatyczną atmosferę tamtego czasu, sierpnia 1981 r. w Polsce i w Gdańsku, gdzie przyjechaliśmy jak wszyscy wcześniej, gdzie były już telewizje z całego świata i panowała piękna pogoda – powiedziała „Rz" Kora. – Doznawaliśmy wielu braków, ale między ludźmi wszystko funkcjonowało idealnie. To jedyny taki czas, jaki pamiętam z całego mego życia – wliczając w to czas po 1989 r., kiedy Polacy byli zjednoczeni i bardzo dla siebie uprzejmi, przyjaźni, mili. Działo się coś jednocześnie mistycznego i prostego. Chodzi mi o taką atmosferę, jaką uwielbiamy na ulicach miast Europy, gdzie wszyscy do wszystkich się uśmiechają. Zapamiętam to do końca życia, a dla mnie to określenie nie jest pustym frazesem, bo Marka Jackowskiego już nie ma, a osobiście też mogę mówić z perspektywy bolesnych doświadczeń.

Bodaj nigdy w naszej historii polska estrada nie wyrażała tak bardzo stanu świadomości Polaków jak podczas I Przeglądu Piosenki Niepokornej w Gdańsku, zorganizowanego w od 20 do 22 sierpnia dla uczczenia zwycięskiego strajku z 1980 r.

KONKURS DLA CZYTELNIKÓW

Dla naszych czytelników mamy 10 kompletów płyt "Niepokorni. I Przegląd Piosenki Prawdziwej, Hala Oliwia, sierpień 1981 r."

Aby je wygrać, wyślij w czwartek 21 sierpnia esemes o treści "ZW.10.Imię Nazwisko + ADRES WYSYŁKI" na nr 71601 (cena 1 zł plus VAT - 1,23 zł).

Wygrywa co drugi esemes ze wskazanym kodem nadesłany na podany numer w godz. 13.00 - 15.00 w dniu 21 sierpnia, do momentu wyczerpania puli nagród. Komplet płyt wyślemy na wskazany w esemesie adres, informacja o wygranej znajdzie się w esemesie zwrotnym.

Amerykańska płyta

Impreza zyskała patronat Lecha Wałęsy, dyrektorem artystycznym był Maciej Zembaty, a reżyserem Maciej Karpiński. Koncert przeszedł do legendy, a nagrania stały się niezniszczalnym zapisem wolności z czasów karnawału „Solidarności". W nieoficjalnych wydaniach podtrzymywały na duchu w stanie wojennego i smutnych latach 80.

Jak wspomina Daniel Wyszogrodzki, redaktor potrójnego albumu wydanego obecnie przez Polskie Radio, dużą popularnością cieszyła się przemycana do kraju z Ameryki winylowa wersja firmowana przez tajemniczego wydawcę ECHO Original Country Recording. Polskie edycje ukazywały się na kasetach.

Obecne wydanie ilustrują skany dokumentów towarzyszących organizacji imprezy – m.in. podanie do prezydenta Gdańska z zapewnieniem, że „nie przewidujemy sprzedaży napojów alkoholowych". Atmosferę tamtego czasu oddają fotosy prześmiewczej scenografii Andrzeja Czeczota, której negatywnymi bohaterami byli przywódcy PRL, od Bieruta do Gierka.

– Szczególne było to, że wszyscy byliśmy artystami, którzy chcą tworzyć sztukę niezależnie od trendów wyznaczanych przez władzę – powiedział „Rz" Andrzej Sikorowski, lider grupy Pod Budą. - Nie zależało nam na obecności w ówczesnych publikatorach, które prezentowały upiększoną, cekinowaną wizję rzeczywistości. Nie mogę powiedzieć, że wszyscy byli cenzurowani – Pod Budą to nie dotyczyło. Dopiero po wprowadzeniu stanu wojennego domagano się zmiany tekstu „Z latarni wrona zwisa głową w dół" w piosence „O la ri ja", którą zaśpiewaliśmy również w Gdańsku.

Na estradzie królował Jacek Kaczmarski, śpiewając „Obławę" i „Świadków", ale do legendy przeszedł też song Andrzeja Garczarka „Przyjaciół nikt nie będzie mi wybierał". Euforię wzbudziły występy Andrzeja Rosiewicza. Przywitał się z widzami pozdrowieniem „Czołem, głodomory!", przewrotnym nawiązaniem do pustych półek. Nazwał się „chudą, ale zdrową odnową estradową", a I sekretarzy PZPR – „wiernymi kolędnikami gwiazdy pięcioramiennej". Zaśpiewał „Propagandę sukcesu" w latynoskich rytmach, a hymnem stało się „Chcemy prawdy" wykonane przez Rosiewicza z towarzyszeniem Zbigniewa Łapińskiego.

Szare miraże

To był również festiwal słuchanych przez całą Polskę twórców trójkowego magazynu satyrycznego „60 minut na godzinę" – Andrzeja Zaorskiego, Macieja Zembatego, Jana Tadeusza Stanisławskiego i Jacka Federowicza. Ten ostatni, kpiąc z oficjalnej propagandy, nazwał solidarnościową publiczność „licznie zgromadzonym marginesem społecznym". Uczestników bawił monolog o Koledze Kierowniku, który uosabiał głupotę ówczesnego partyjnego betonu.

Historyczne nagrania zostały podzielone na trzy płyty – z songami bardów, występami kabaretów i gwiazd estrady. Zapowiadali Daniel Olbrychski, Krzysztof Jaroszyński, Andrzej Strzelecki, Jerzy Stuhr oraz Piotr Skrzynecki, który o wokaliście Dżemu mówił per „pan Ryszard Riedel".

„Ukochany pieśniarz Krakowa" to oczywiście Marek Grechuta. Wykonał „Historię pewnej podróży" i dzięki ironicznej interpretacji – Grechuta parodiuje nosowy głos kierownika pociągu – publiczność usłyszała aluzyjną piosenkę o tym, że peerelowski pociąg zmierza donikąd. Śpiewał Piotr Szczepanik, który towarzyszył robotnikom podczas sierpniowego strajku, a także Maanam. Kora wykonała „Szare miraże" ze słowami „Tylko dlatego, że jesteś nikim/Możesz pogadać z drugim człowiekiem", a także kompozycję o orwellowskim tytule „1984".

Daniel Olbrychski, poza rolą konferansjera, zinterpretował trawestację „Lokomotywy" Juliana Tuwima pióra Andrzeja Strzeleckiego z frazą „Stoi na stacji egzekutywa" z puentą „Jest wśród niej Albin Siwak".

Bez autocenzury

Album kończą „Mury" w wykonaniu Jacka Kaczmarskiego, Przemysława Gintrowskiego i Zbigniewa Łapińskiego. To był czas, kiedy śpiewano „Wyrwij murom zęby krat, zerwij kajdany, połam bat", a mniej akcentowano zwrotkę o samotności artysty wobec tłumu – „Patrzy na równy tłumów marsz/Milczy wsłuchany w kroków huk/A mury rosną, rosną, rosną/ Łańcuch kołysze się u nóg...". Ta mogłaby być tematem przewodnim dzisiejszego Przeglądu Piosenki Niepokornej.

– Mam wrażenie, że do hali Olivia zaproszono wszystkich wartościowych artystów polskiej estrady, którzy potem poszli różnymi drogami, jak na przykład Andrzej Rosiewicz, który teraz śpiewa na melodię „Płonie ognisko" o płonącej tęczy. Wtedy byliśmy razem – mówi Andrzej Sikorowski.

– Wtedy nie doświadczałam takiej strasznej polaryzacji jak dziś – mówi Kora. – Nie musiałam się autocenzurować z obawy, że mam do czynienia z jakimś agresywnym świrem o przeciwstawnym poglądzie. Tamten czas przypomina, że mamy osiągnięcia, których nie sposób nie doceniać.

– Pamiętam ekstatyczną atmosferę tamtego czasu, sierpnia 1981 r. w Polsce i w Gdańsku, gdzie przyjechaliśmy jak wszyscy wcześniej, gdzie były już telewizje z całego świata i panowała piękna pogoda – powiedziała „Rz" Kora. – Doznawaliśmy wielu braków, ale między ludźmi wszystko funkcjonowało idealnie. To jedyny taki czas, jaki pamiętam z całego mego życia – wliczając w to czas po 1989 r., kiedy Polacy byli zjednoczeni i bardzo dla siebie uprzejmi, przyjaźni, mili. Działo się coś jednocześnie mistycznego i prostego. Chodzi mi o taką atmosferę, jaką uwielbiamy na ulicach miast Europy, gdzie wszyscy do wszystkich się uśmiechają. Zapamiętam to do końca życia, a dla mnie to określenie nie jest pustym frazesem, bo Marka Jackowskiego już nie ma, a osobiście też mogę mówić z perspektywy bolesnych doświadczeń.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Kultura
Wystawa finalistów Young Design 2025 już otwarta
Kultura
Krakowska wystawa daje niepowtarzalną szansę poznania sztuki rumuńskiej
Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem