Ryszard Bugajski - rozmowa

Ryszard Bugajski - przewodniczący jury festiwalu w Gdyni mówi Barbarze Hollender, jakich filmów będzie szukał w konkursie.

Publikacja: 04.09.2014 08:13

Ryszard Bugajski

Ryszard Bugajski

Foto: Fotorzepa, Beata Kitowska BK Beata Kitowska

Rz: Na początku każdego festiwalu, podczas konferencji prasowej z członkami jury, dziennikarze zwykle zadają to samo pytanie: Co oznacza dla pana dobre kino?

Ryszard Bugajski:

Dobre kino to takie, które porusza, drażni, niepokoi. Lubię, jak sztuka prowokuje. Film, który uspokaja, ?wycisza i łagodzi, mnie nie pociąga.

Ryszard Bugajski, reżyser, scenarzysta

Jest pan dziś jednym z nielicznych polskich reżyserów, którzy próbują robić filmy polityczne. Wielu twórców, zwłaszcza młodszej generacji, odwraca się od tej sfery. Czego więc będzie pan ?szukał w konkursowych obrazach?

Nie jestem nastawiony wyłącznie na kino społeczno-polityczne, ale czekam na filmy o prawdziwych problemach, z którymi się dzisiaj borykamy. To może być opowieść kameralna, ?z kilkoma bohaterami, ?albo szersza panorama, chciałbym jednak, żeby twórcy dotknęli spraw, o których myślę, albo przybliżyli mi coś, o czym nie wiem, czego nie rozumiem.

Po powrocie z Kanady mówił pan, że nauczył się tam cenić profesjonalną robotę. Forma jest dla pana ważna?

To oczywiste. Umiejętność opowiedzenia historii i budowania dramaturgii, prowadzenie aktora, współpraca z operatorem, żeby klimat zdjęć odpowiadał charakterowi historii – wszystko jest istotne. Ale myślę, że z tym akurat problemu nie będzie. Poziom profesjonalny polskiego kina bardzo się w ostatnich 20, 30 latach poprawił. Dzisiaj debiutanci prezentują często warsztat, o jakim za mojej młodości trudno było nawet marzyć.

Wyrosło pokolenie wychowane na kulturze audiowizualnej.

To prawda, można kręcić filmy telefonem komórkowym i montować je na domowym komputerze, ?więc pewne rzeczy stały się oczywiste. Wyrobiła się też widownia. Docierają do niej skróty narracyjne, które kiedyś byłyby nie do przyjęcia.

Gdyńskiemu festiwalowi od lat towarzyszy dyskusja, czy polskie kino powinno być narodowe czy uniwersalne.

Myślę, że powinno być na tyle uniwersalne, na ile nasz kraj jest dzisiaj częścią Unii Europejskiej i świata. Nie zgadzam się z tymi, którzy chcą widzieć Polskę zaściankową i dumni są z tego, że mówią o sprawach, których nikt nie jest w stanie zrozumieć. Ja czuję się Europejczykiem i chcę, by nasze kino też było częścią Europy.

W ubiegłych latach próby zaproszenia międzynarodowego jury doprowadziły do tego, że znakomita „Róża" Wojciecha Smarzowskiego została w werdykcie całkowicie pominięta.

Uważam, że dwie–trzy osoby z zagranicy dobrze robią gremium oceniającemu. Nasze filmy powinny być zrozumiałe nie tylko na Ursynowie czy w Mińsku Mazowieckim, ale również w Paryżu i Teksasie. Mój „Układ zamknięty", który był przecież bardzo polski, przejechał Stany wzdłuż i wszerz i publiczność wszędzie świetnie go odbierała. We Włoszech też słyszałem komentarze: „U nas korupcja prokuratorów jest jeszcze większa niż u was". Żyjemy podobnymi problemami.

Liczy pan na konkursowe niespodzianki?

Nie znam wielu nazwisk reżyserów i nie wiem, czego mogę się spodziewać. Liczę, że komisja selekcyjna dobrze wybrała tytuły. Choć niepokoi mnie brak kilku filmów. Choćby „Kamieni na szaniec", które w kinach obejrzało 800 tys. osób. Robert Gliński, Jan Jakub Kolski czy Krzysztof Zanussi powinni móc pokazać swoje obrazy na festiwalu. Kiedyś jeździło się do Gdyni, żeby zobaczyć, co zrobili koledzy, poznać nowych aktorów. Myślę, że tytuły, które nie trafiają do konkursu głównego, też powinny być w Gdyni pokazane. Krajowy festiwal powinien być przeglądem całej rocznej produkcji.

Nie ma pan tremy przed tym festiwalem? Werdykty jury często bywają ostro krytykowane.

Sam coś o tym wiem. Byłem już przewodniczącym gdyńskiego jury na początku lat 90. Poziom filmów był wtedy nieszczególny i nie przyznaliśmy Złotych Lwów. Wiele osób nas za to atakowało, a ja uważam, że skoro kiedyś Lwy dostała „Ziemia obiecana", to jeśli zdarza się słabszy rok, nie może obok niej stanąć bzdet. Poziom, a więc i prestiż, tej nagrody musi być wysoki.

Czyli będzie pan surowym przewodniczącym jury?

Na pewno nie zagłosuję na film, który mi się nie będzie podobał. I będę swoich przekonań bronił. Ale jury jest ciałem demokratycznym, więc będę się liczył ze zdaniem kolegów. I mam nadzieję, że osiągniemy konsensus.

Ryszard Bugajski, reżyser, scenarzysta. Rocznik 1943. Absolwent reżyserii w PWSFTiT w Łodzi. Autor jednego z najsłynniejszych polskich filmów „Przesłuchanie" (1982). Po powrocie z emigracji powstały jego filmy: „Gracze" (1995), „Generał Nil" (2009), „Układ zamknięty" (2013), i znaczące produkcje telewizyjne, m.in. „Miś Kolabo", „Niuz", „Śmierć rotmistrza Pileckiego".

Rz: Na początku każdego festiwalu, podczas konferencji prasowej z członkami jury, dziennikarze zwykle zadają to samo pytanie: Co oznacza dla pana dobre kino?

Ryszard Bugajski:

Pozostało 96% artykułu
Kultura
Przemo Łukasik i Łukasz Zagała odebrali w Warszawie Nagrodę Honorowa SARP 2024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali