Nie przyjechała z Gotye do Polski, nie usłyszeliśmy więc na Torwarze duetu w jego największym przeboju „Somebody I Used to Know". Gotye, jak można było przewidzieć, okazał się amatorem, któremu jedna piosenka otworzyła drogę na szczyty list przebojów. Więcej bym się po nim nie spodziewał. A Kimbra godna jest zainteresowania.
Pochodzi z Nowej Zelandii. Rodzice – lekarz i pielęgniarka – pracowali w centrum medycznym uniwersytetu w Hamilton. Sukcesy muzyczne odnosiła już jako 14-latka, zajmując drugie miejsce w krajowym talent show. Zaczęła komponować cztery lata wcześniej. Śpiewała w chórze, występowała w dziecięcym programie telewizyjnym.
Punkt zwrotny stanowił drugi singel „Simply on My Lips", który zwrócił uwagę Marka Richardsona, menedżera Jamiroquai i Pauli Abdul. Zabawne, że w nowozelandzkim konkursie kompozycja Kimbry „Cameo Lover" zajęła pierwsze miejsce, gdy „Somebody I Used to Know" Gotye było trzecie. Dzięki tej rywalizacji muzycy się poznali i doszło do wspólnej sesji. Płyty na antypodach wydali niemal jednocześnie. Ale dopiero światowy sukces Gotye sprawił, że płytowy debiut Kimbry „Vows" trafił do Polski, teraz zaś ukazała się druga płyta „Golden Echo".
W zalewie plastikowego, tandetnego popu prezentuje się bardzo szlachetnie. To wyrafinowany, zaskakujący muzycznymi skojarzeniami album. Z jednej strony przebojowy, z drugiej – psychodeliczny, z połamanymi rytmami, o zmiennych liniach muzycznych. Sztandarowym przykładem jest „90s Music".