Płyta Abby

Ukazała się koncertowa płyta grupy z niepublikowaną balladą - pisze Jacek Cieślak.

Aktualizacja: 13.10.2014 10:02 Publikacja: 13.10.2014 09:00

Siedem koncertów Abby na Wembley Arena zgromadziło 100 tysięcy fanów

Siedem koncertów Abby na Wembley Arena zgromadziło 100 tysięcy fanów

Foto: Universal Music

Dla jednych Abba jest dziś wspomnieniem słodkich lat 70. Taki sentymentalny symbol posthipisowskich czasów pomógł wykreować musical i film „Mamma Mia!" z Meryl Streep i Pierce'em Brosnanem. Atutem ekranizacji stała się chwytliwa historia dwudziestoletniej Sophie, która próbuje się dowiedzieć, kim jest jej ojciec. W fabułę wpleciono największe szlagiery. Film zarobił, bagatela, 601 mln dolarów. Musical bije rekordy powodzenia na Broadwayu i West Endzie. Od lutego będzie grany w warszawskiej Romie.

Szwedzki kwartet jest też bezdyskusyjnym wzorem popowej fabryki, która wyprodukowała mnóstwo złotych przebojów. Innym kojarzy się z modą na kicz, z jaką łączy się m.in. konkurs Eurowizji, wygrany przez szwedzki zespół w 1974 roku. Obcisłe, o krzykliwych kolorach kostiumy, w których oglądamy kwartet na okładce nowej płyty, idealnie pasują do dzisiejszego trendu transseksualnych zespołów grających elektroniczną wersję disco.

Szczyt popularności

Londyński show zapisany na podwójnym albumie „Live At Wembley Arena" owiany jest legendą, również dlatego, że został zagrany w cyklu siedmiu koncertów! Łącznie zgromadziły one 100 tysięcy fanów. To był szczyt prosperity Abby. Siła grupy była tak wielka, że zaczęła ona dominować nad największymi gigantami rocka. W zbudowanym dla kwartetu sztokholmskim studiu Led Zeppelin nagrało swoją ostatnią płytę „In Through the Out Door", Genesis zaś             – „Duke".

Z tym większą dumą przypomina się, że już w 1976 roku grupa zawitała do Polski. Była to wizyta równie głośna, jak koncerty The Rolling Stones w Sali Kongresowej. Szwedzki kwartet wystąpił w telewizyjnym programie Studio 2 w chwili największej popularności. Show zbiegł się z premierą singli „Knowing me, knowing you" i „Money, money, money". O pieniądzach też była mowa. Ponieważ Polska nie miała zbyt wielu dewiz, spekuluje się do dziś, że grupie zapłacono zielonym groszkiem lub dżemem Krakus. Ale jest też wersja bardziej realistyczna – zespół zrealizował w naszym kraju profesjonalny program telewizyjny, którym mógł się posługiwać w promocji. Abba często wykorzystywała telewizję do podbijania nowych rynków. Do anegdoty przeszły sześciometrowe schody obłożonę folią, z których obawiały się zejść wokalistki, występujące na modnych podówczas koturnach.

Wydany na czterdziestolecie zespołu podwójny album wypełniają największe hity – „Waterloo", „Dancing Queen", „SOS" czy „Fernando". Nowością jest zaśpiewana przez Agnethę Faltskog ballada „I'm Still Alive", która wcześniej nigdy nie była wydana.

Tytuł piosenki nie powinien nas jednak mylić. Muzycy po raz ostatni pokazali się publicznie na szwedzkiej premierze filmu „Mamma Mia!".

– Nigdy nie wystąpimy razem na scenie – mówił wtedy brytyjskiej prasie Benny Andersson. – Pieniądze to nie wszystko. Chcielibyśmy, żeby ludzie zapamiętali nas takimi, jakimi byliśmy – młodymi, energicznymi, ambitnymi.

O popularności Abby nie trzeba nikogo przekonywać. Sprzedali 380 mln albumów i singli. Bez precedensu jest fakt, że Abba była pierwszym zespołem spoza Anglii i Ameryki, który odniósł globalny sukces. Pierwszym ze Szwecji i głośniejszym niż Ikea. Kiedy zaczynali, wytykano im błędy językowe. Potem puryści stracili wpływ na opinię publiczną, a to, co było błędem – stało się językową normą. W 1982 r., kiedy rozstali się bez oficjalnego pożegnania, zaciążyła nad nimi również kwestia emocjonalnych relacji. Małżeństwo połączyło najpierw Agnethę Faltskog i Bjorna Ulvaeusa, lecz rozpadło się w 1979 r. Frida i Benny Andersson wzięli ślub w 1981 roku.

Abba nie wzięła się znikąd. Muzycy przynależeli do tego samego pokolenia, co The Beatles i The Rolling Stones. Benny i Bjorn, którzy występowali w latach 60. w dwóch najpopularniejszych szwedzkich grupach, postanowili w 1966 roku komponować razem. Agnetha zaczynała w zespole przygrywającym do tańca, ale już jako siedemnastolatka mogła się pochwalić solowym przebojem, który kupiło na małej płycie 80 tys. fanów.

Przyjdzie dzień hitu

W 1969 r. drogi  Bjorna i Agnethy przecięły się na planie telewizyjnego programu i dwa lata później stali się małżeństwem. Jej pozycję wzmocniła rola Marii Magdaleny w szwedzkiej inscenizacji „Jesus Christ Super Star". W tym samym czasie spotkali się Benny i Frida, która też z powodzeniem rozwijała solową karierę. Obie pary postanowiły wyjechać na wakacje na Cypr, gdzie, całkiem dla zabawy, zaczęły śpiewać na plaży dla żołnierzy ONZ. Swobodną atmosferę udało się przenieść do studia, gdzie Bjorn i Benny już wcześniej planowali nagrać album. Co ciekawe, pierwsze recenzje były miażdżące. W karierze pomógł Stig Anderson, założyciel szwedzkiej firmy płytowej Polar Music.

– Przekonacie się, przyjdzie taki dzień, że skomponujecie piosenkę, która stanie się światowym hitem – powiedział. I nikt temu nie zaprzeczy.

Dla jednych Abba jest dziś wspomnieniem słodkich lat 70. Taki sentymentalny symbol posthipisowskich czasów pomógł wykreować musical i film „Mamma Mia!" z Meryl Streep i Pierce'em Brosnanem. Atutem ekranizacji stała się chwytliwa historia dwudziestoletniej Sophie, która próbuje się dowiedzieć, kim jest jej ojciec. W fabułę wpleciono największe szlagiery. Film zarobił, bagatela, 601 mln dolarów. Musical bije rekordy powodzenia na Broadwayu i West Endzie. Od lutego będzie grany w warszawskiej Romie.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Kultura
Noc Muzeów 2025. W Krakowie już w piątek, w innych miastach tradycyjnie w sobotę
Kultura
„Nie pytaj o Polskę": wystawa o polskiej mentalności inspirowana polskimi szlagierami
Kultura
Złote Lwy i nagrody Biennale Architektury w Wenecji
Kultura
Muzeum Polin: Powojenne traumy i dylematy ocalałych z Zagłady
Kultura
Jeff Koons, Niki de Saint Phalle, Modigliani na TOP CHARITY Art w Wilanowie