Warto też oszacować liczbę zajętych miejsc – ale absolutnie nie przez ludzi wyglądających na turystów. Po nienachalnej muzyce, rozmieszczeniu stolików zapewniających komfort i prywatność oraz kelnerach umiejących odpowiedzieć od razu na wasze wszelkie pytania.
Jednak zapewne każdy z nas ma również swój własny, tajny sposób na restauracyjną minianalizę SWOT. Na przykład dla Franka Sinatry testem na jakość jedzenia w restauracji było zamówienie spaghetti marinara. Ten prosty w swoim klasycznym wydaniu sos – pomidory, oliwa, czosnek, odrobina czerwonej papryki, sól, bazylia i oregano, który może zostać wzbogacony o cebulę, anchois, kapary lub oliwki – był dla mistrza piosenki wyznacznikiem, czy warto zatrzymać się w lokalu na dłuższy pobyt czy też nie. Zresztą Sinatra, który sam był niezłym kucharzem oraz z całego serca propagatorem włoskiej kuchni w Stanach Zjednoczonych, wypuścił w końcu linię gotowych sosów marinara. Sygnowane były jego nazwiskiem, co prawda od tyłu pisanym, jednak i tak wszyscy wiedzieli, o kogo chodzi. Nie próbowałem, ale jak pisał „Los Angeles Times", gdy podczas uroczystej imprezy z tej okazji córka Franka, Nancy, skarżyła się, że dawno nie miała okazji do spróbowania ojcowskiej potrawy, jej siostra Tina pocieszyła ją, że teraz wystarczy, żeby udała się do sklepu. Cóż, albo był rzeczywiście świetny, albo to dowód na siłę rodzinnej miłości.
Jeśli chodzi o alkohol, to Sinatra szczególnie przepadał za jedną z amerykańskich whiskey. Oprócz tego był znanym wielbicielem koktajlu Manhattan. Ale nie stronił też od wspaniałych włoskich win, które musiały towarzyszyć jego częstym odwiedzinom w nowojorskiej restauracji Patsy's, serwującej wyborne jedzenie rodem z bel paese. A skoro tak, zapewne nie raz pił chianti.
O chianti pisałem już jakiś czas temu. Nieodmiennie zachwycam się tym intensywnym, zdecydowanym i pełnym soczystej owocowości winem. W chianti, owszem, są wyraźne taniny, ale nie nadają mu one ciężkości. Natomiast kwasowość trunku, która „oczyszcza" podniebienie i kubki smakowe z nadmiaru tłuszczu w potrawie, sprawia, że chianti to idealne wino do postawienia na stole obok prostych, aromatycznych mięs w pomidorowych i grzybowych sosach. W chianti wyczujemy zwykle wiśnie, fiołki, ocet balsamiczny i nieco tytoniu. To wino zarówno do wędlinowo-serowych przystawek, prawdziwej pizzy, lazanii, jak i risotto z prawdziwkami.
I dlatego dla każdego smakosza ceniącego sobie miłe chwile przy zastawionym stole dzisiejsze wino – Rocca Grimalda Chianti DOCG – będzie dobrą propozycją. Dość lekkie, a jednocześnie z wyraźnie zarysowanym męskim charakterem, delikatnie dębowe. Modelowy przykład współdziałania wapiennego toskańskiego podłoża, tutejszego skwarnego klimatu z winogronami odmiany sangiovese. Charakterystyka szczepu daje zresztą kieliszkowi Rocca Grimalda Chianti DOCG przyjemną rześką przejrzystość. I tak właśnie wyobrażamy sobie wino tego gatunku.