– Imię mi dali Stanisław, nazwisko Jachymek, a pochodzę ze wsi Gorajec – rozpoczyna swoją opowieść współzałożyciel (wraz z żoną Anną) Zagrody Guciów koło Zamościa i już to pierwsze zdanie daje przedsmak przygody, jaką jest zwiedzanie niepowtarzalnego siedliska w towarzystwie gospodarza.
– Moja małżonka urodziła się w Kluczkowicach nad Wisłą – kontynuuje historię. – Poznaliśmy się na Wydziale Geografii Uniwersytetu im. Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, ale zanim tam trafiłem, musiałem przejść aż przez siedem szkół średnich i dopiero w wieczorówce sprawy poszły gładko: zostałem finalistą olimpiady geograficznej i dostałem się na studia. Odkąd pamiętam, byłem nastawiony wyłącznie na jeden przedmiot – geografię. Bardzo dużo chodziłem na twórcze wagary. Obserwowałem trzcinę pochylającą się nad taflą wody. Wsłuchiwałem się w szum gałęzi, jak liście oblecą. Odkrywałem złoża rud żelaza. Gdy woda zabarwiła się na kolor nafty, myślałem, że będziemy mieli Kuwejt pod Gorajcem.
Pan Stanisław umiał też wynieść z internatu rybę i upiec w kamieniołomach z koleżankami.
– To, co robiłem, spodobało się tej najładniejszej na roku, a chociaż miała ze 40 adoratorów, została moją małżonką.
Henryk Maruszczak, jeden z profesorów, z którym pan Stanisław miał „przełomy Missouri", gdy był brany na „geomorfologiczne tortury", znalazł w końcu do niego klucz, zaraził go też swoją pasją i wysłał do Roztoczańskiej Stacji Naukowej w Guciowie.