Jednak głowa pełna encyklopedycznych szczegółów nie zawsze jest gwarancją powodzenia – ani na studiach, ani w późniejszej pracy zawodowej. Eksperci zajmujący się edukacją od dawna wskazują, że w polskiej szkole brakuje zajęć, podczas których uczniowie mogą nauczyć się praktycznego jej zastosowania.
– Stoimy u progu gospodarki 4.0. W nowej rzeczywistości sprawdzą się ci, którzy są wyposażeni w kompetencje miękkie, potrafią pracować w zespole i rozwiązywać problemy – mówi Marcin Bruszewski, wiceprezes fundacji Social Wolves, organizator praktycznej olimpiady „Zwolnieni z teorii". Jak dodaje, takich umiejętności nie da się nauczyć przez wykład, ale jedynie pracując przy poszczególnych projektach. – Młodzi ludzie chcą działać. W ciągu czterech lat w naszej olimpiadzie wzięło udział 42 tys. osób – mówi Bruszewski. – W tym czasie opracowanych zostało 1500 kampanii społecznych – dodaje.
Jednym z uczestników był Maciej Jakóbczyk, obecnie student I roku, który swoją przygodę ze „Zwolnionymi z teorii" rozpoczął już w drugiej klasie w liceum. – O olimpiadzie dowiedziałem się od mamy, która wówczas pracowała w dużym banku i do której trafili przedstawiciele fundacji. Mama była pod wrażeniem tego, co proponowali, więc gdy tylko pojawiła się możliwość wzięcia udziału w tym projekcie w mojej szkole, od razu się w niego zaangażowałem – wspomina Jakóbczyk.
Projekt, który wówczas realizował, to „Olimpiada sportów drużynowych domów dziecka". – Wychowankowie na początku turnieju losowali dyscyplinę, w której będą brali udział. Dodatkowo w ramach tego projektu organizowaliśmy warsztaty psychologiczne, a także spotkania ze znanymi sportowcami – opowiada Jakóbczyk.
Czy było to łatwe? Nie zawsze, bo w tamtym czasie jego głównym obowiązkiem była nauka w szkole. A tam nie zawsze spotykał się ze zrozumieniem. – Nauczyciele czasem kręcili nosem na to, że zwalniamy się z lekcji, by na przykład spotykać się ze sponsorami. Narzekali, że czasem bywaliśmy nieprzygotowani – opowiada. I dodaje, że często praca nad projektem odbywała się kosztem życia prywatnego i snu. – Ale też dzieliliśmy się obowiązkami z kolegami. W ten sposób udało nam się zakończyć projekt, ale też nauczyć się pracy w grupie – wspomina Jakóbczyk.