Przed wejściem do Sejmu od ulicy Wiejskiej stoi tablica z informacją, czego wnosić nie wolno. Przekreślono na niej rysunki noża, pistoletu, granatu oraz psa. Ten ostatni komunikat staje się mało aktualny. Z informacji „Rzeczpospolitej" wynika, że służbę w straży marszałkowskiej, prawdopodobnie po raz pierwszy w historii, zaczęły dwa czworonogi.
Ich zakup umożliwiły przepisy ustawy o straży marszałkowskiej, które weszły w życie w maju. Wynika z nich, że funkcjonariusze mogą „z wykorzystaniem psów służbowych" dokonywać kontroli wchodzących osób, pojazdów, bagaży, przesyłek i pomieszczeń. A „za sprawowanie opieki nad psem służbowym" należy się strażnikowi dodatek w wysokości 10 proc. uposażenia. To wynika z kolei z rozporządzenia premiera Mateusza Morawieckiego.
Niemal wszystko tajne
Centrum Informacyjne Sejmu (CIS) wyjaśnia, że zakupione psy „są wyszkolone w kierunku wykrywania substancji niebezpiecznych, a ich zadanie polega na wsparciu funkcjonariuszy w ochronie obiektów parlamentu, w tym kontroli pojazdów i bagaży". Innych danych dotyczących dwóch sejmowych czworonogów CIS już nie podaje.
Jak się wabią? „Podawanie ich imion, po pierwsze, nie mieści się w zakresie informacji publicznej, a po drugie, mogłoby wprowadzić niepotrzebne zamieszanie, gdyby inne osoby niż funkcjonariusze, z którymi pracują zwierzęta, próbowały je w ten sposób rozpraszać" – twierdzi CIS.
Gdzie zostały kupione? „Psy zostały zakupione w specjalistycznej hodowli, po korzystnej cenie. Niestety, informacje o miejscu zakupu, miejscu ich szkolenia i inne detale są zastrzeżone z uwagi na szczególną rolę, jaką mają pełnić te zwierzęta" – dodaje CIS.