Droga wódka, whisky albo po prostu pieniądze – to według prokuratorów wystarczyło, by zatrzymany przez szczeciński patrol kierowca nie dostał mandatu. Sprawę wykryło policyjne biuro spraw wewnętrznych. Co kilka tygodni do grona podejrzanych o przyjmowanie łapówek trafiał kolejny policjant. Dziś spośród 36 podejrzanych aż 20 to funkcjonariusze, czyli połowa 40-osobowego składu miejskich patroli.
– Patrol drogówki zatrzymywał kierowcę za przewinienie, informował o grożących mu punktach karnych i mandacie. Wtedy kierowca dzwonił do znajomego w policji, który oddzwaniał do patrolu. Sugerował, by odstąpić od czynności, i obiecywał „rozliczenie” – opowiada prokurator Renata Pietrzak, szefowa Wydziału IX Biura do spraw Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej, w którym trwa śledztwo.
– Najczęstsze przewinienia, za jakie zatrzymywano kierowców, to brak ważnego ubezpieczenia OC, brak aktualnych badań technicznych, brak dokumentów. Zdarzało się też przekroczenie prędkości, a nawet kolizje. Policjanci kończyli jednak tylko na pouczeniu – wylicza prokurator Pietrzak.
Policjantem, który pośredniczył w kontaktach między kierowcami a patrolami, był Michał L. Choć początkowo nie przyznawał się do winy, po aresztowaniu stał się głównym świadkiem prokuratury. Okazało się, że śledczy przez długi czas podsłuchiwali jego rozmowy telefoniczne. Nagrania stały się ważnym dowodem w śledztwie.
70 przypadków korupcji w szczecińskiej drogówce wytropili prokuratorzy. Zarzuty postawili na razie w 30 sprawach