– Biorąc pod uwagę charakter sprawy, to zbyt odległy termin – twierdzi Jarosław Majewski, obrońca byłego senatora. Adwokat wysłał już wniosek o przyspieszenie posiedzenia. Tymczasem rzecznik sądu odpowiada, że sąd wyznaczył pierwszy wolny termin.
Henryk Stokłosa został aresztowany 21 grudnia ubiegłego roku. Prokuratura zarzuca mu korumpowanie urzędników Ministerstwa Finansów oraz poznańskiego sędziego. Były senator odpowie też za łamanie przepisów dotyczących ochrony środowiska, a także prześladowanie pracowników swoich firm. Stokłosa nie przyznaje się do winy. 28 grudnia jego obrońca wysłał do sądu zażalenie na areszt. Twierdzi on, że były senator powinien odzyskać wolność bez żadnych dodatkowych warunków. – Mój klient od początku chciał współpracować z wymiarem sprawiedliwości. Co prawda wyjechał za granicę, ale zrobił to całkowicie legalnie, a potem dwukrotnie ubiegał się o list żelazny – argumentuje mecenas Majewski.
Zażalenie dotarło do sądu w styczniu. Prawo nie precyzuje, w jakim terminie powinno zostać rozpatrzone. Mówi jedynie, że musi to nastąpić „bezzwłocznie”. – Tak się z pewnością stanie – zapewniał Marcin Łochowski, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego Warszawa-Praga. Tymczasem, zanim Stokłosa będzie miał szansę powalczyć o zwolnienie, miną prawie dwa miesiące z trzymiesięcznego aresztu. – Biorąc pod uwagę czas obiegu dokumentów, jest to termin, który śmiało można nazwać ,,bardzo napiętym” – zapewnia Łochowski. Dodaje jednak, że sąd zajmie się wnioskiem złożonym przez mecenasa Majewskiego, bo ma taki obowiązek. Do tej pory jednak nie wiadomo, kiedy to nastąpi.