Białostocka prokuratura naruszyła prywatność świadków (poszkodowanych) w sprawie o ich molestowanie przez przełożonego (prezydenta miasta).Raz, występując do urzędu miasta o dostarczenie teczek osobowych dwóch kobiet, drugi raz, wysyłając na adres urzędu wezwanie jednej z nich do złożenia zeznań.
Na kopercie było imię i nazwisko urzędniczki i pieczątka prokuratury. Według rzecznika białostockiej prokuratury musiała ona tak postąpić, ponieważ w Olsztynie zameldowanych jest kilka kobiet o identycznym nazwisku. „Poza tym nie należy wiązać wezwań do prokuratury z tym, że adresat jest osobą pokrzywdzoną w sprawie” – tłumaczono w prokuraturze.Zwłaszcza ostatnie zdanie to śmieszna, by nie powiedzieć żałosna argumentacja. Jak nie kojarzyć wezwania kobiety z głośną sprawą o molestowanie w jej miejscu pracy? Ujawnienie nawet najluźniejszego związku z tym śledztwem naraża ją na przykrości i plotki.
Tymczasem prawo jest jasne. Zgodnie z art. 128 § 2 kodeksu postępowania karnego wszelkie pisma przeznaczone dla uczestników postępowania doręcza się w taki sposób, by treść ich nie była udostępniona osobom niepowołanym.
Sam ten przepis i komentarze do niego nie zostawiają żadnych wątpliwości – ma on na celu ochronę prywatności uczestników zarówno śledztwa, jak i procesu.
Ochrona świadka powinna być tym bardziej skuteczna, że spełnia on obywatelski obowiązek – świadczy w sprawie.