Policjanci nie mają sobie nic do zarzucenia

Po porwaniu Olewnika. Żaden z policjantów podejrzanych o zaniedbania w śledztwie nie przyznał się do winy. Prokuratura chce ich aresztowania, a związkowcy za nich ręczą

Aktualizacja: 30.04.2008 07:41 Publikacja: 30.04.2008 02:45

Szef policyjnej grupy Remigiusz M. i dwaj jego podwładni: Maciej L. i Henryk S., usłyszeli we wtorek zarzuty niedopełnienia obowiązków, których skutkiem była śmierć Krzysztofa Olewnika, oraz poplecznictwa, czyli utrudniania śledztwa.

Jednak nie poczuwają się do winy.

– Zero refleksji i odpowiedzialności za to, że swoimi zaniedbaniami mogli przyczynić się do śmierci człowieka – mówi o ich postawie „Rz” mecenas Ireneusz Wilk, pełnomocnik rodziny Olewników.

Szef grupy i jego ludzie przez trzy lata nieudolnie prowadzili śledztwo, lekceważąc i zatajając kluczowe dowody. Zarzuty, które im postawiono, dotyczą popełnionych zaniedbań.

Najważniejsze to – jak pisała już „Rz” – niesprawdzenie anonimu ze stycznia 2003 roku z nazwiskami porywaczy i miejscem przetrzymywania ofiary. Wynikało z niego, że kluczem do zagadki jest Ireneusz Piotrowski, ps. Bokser, który pilnuje Krzysztofa koło Nowego Dworu, oraz mężczyzna o nazwisku Pazik.

Policjanci nie kiwnęli palcem, by sprawdzić anonim, czym przekreślili szanse ofiary. Tymczasem jasno wskazywał on bandytów.

Jak ustaliła „Rz”, zespół śledczych badający sprawę ma ciekawą hipotezę dotyczącą autora anonimu. – Podejrzewamy, że był nim policjant – mówi olsztyński prokurator. Miał on napisać list do rodziny, nie zgadzając się ze sposobem prowadzenia śledztwa. – Sprawdzamy, czy autorem anonimu był policjant – przyznaje Cezary Kamiński, szef Prokuratury Okręgowej w Olsztynie.

Inne zaniedbanie ujęte w zarzutach to zatajenie kasety VHS, na której widać, jak szef gangu Wojciech F. kupuje telefon w hipermarkecie. Z niego porywacze dzwonili potem do rodziny z żądaniem okupu. Policjanci wrzucili kasetę do szuflady na cztery lata. Druga kaseta, którą potraktowali podobnie, to nagranie z monitoringu ze stacji benzynowej. Widać, jak bandyci wyrzucają telefon, uznając, że jest „spalony”, bo któryś z nich nieostrożnie zadzwonił z niego do żony szefa gangu.

Prokuratura chce aresztowania policjantów. Za te czyny grozi im do pięciu lat więzienia.

Za Henryka S. poręczyli policyjni związkowcy. Nieprawdą jest – jak usłyszeliśmy w prokuraturze – że bronić go chce też CBŚ, a nawet jego szef. – To nielogiczne, w grupie śledczych badających błędy są również m.in. policjanci CBŚ – mówi jeden z nich.

Jak ustaliła „Rz”, nowy zarzut: przynależności do gangu porywaczy, usłyszy Eugeniusz D., ps. Gienek. Wziął on od Olewników 160 tys. zł za informacje o synu. W 2006 r. był podejrzany o przynależność do grupy, ale z niewyjaśnionych powodów prokuratura wycofała zarzut. Teraz chce naprawić błąd.

Szef policyjnej grupy Remigiusz M. i dwaj jego podwładni: Maciej L. i Henryk S., usłyszeli we wtorek zarzuty niedopełnienia obowiązków, których skutkiem była śmierć Krzysztofa Olewnika, oraz poplecznictwa, czyli utrudniania śledztwa.

Jednak nie poczuwają się do winy.

Pozostało 89% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo