Specjalną komisję, która miała sprawdzić, jak Staroń uwłaszczała się na gruncie spółdzielczym, Platforma powołała pod koniec września po artykułach „Rz”. Opisaliśmy w nich prace nad ustawą spółdzielczą. W procesie legislacyjnym prym wiodła Lidia Staroń, posłanka PO z Olsztyna.
Już w 2007 r. na biurko marszałka Sejmu trafił list od zarządu spółdzielni Pojezierze w Olsztynie. Wynikało z niego, że Staroń pracuje nad ustawą, która jej dotyczy. Posłanka miała bowiem lokal usługowy, który wybudowała na gruncie spółdzielni Pojezierze. Działkę spółdzielnia miała w wieczystym użytkowaniu od miasta i chciała go w 2007 r. wykupić.
– Gdybyśmy tak zrobili, Staroń przy uwłaszczeniu musiałaby zapłacić kilkaset tysięcy złotych – mówił „Rz” Wiesław Barański, prezes spółdzielni.
Do wykupu nie doszło. Spółdzielnia wycofała się z planów, bo Staroń zagroziła prokuraturą. Ostatecznie posłanka uwłaszczyła się w lipcu 2008 r. – już po zmianie prawa, nad którą pracowała – na gruncie wartym ok. 600 tys. zł za jedyne 749 zł.
– Komisja stwierdziła, że Staroń nie złamała prawa. Ale z tego, co pamiętam, wasz artykuł nigdy jej tego nie zarzucał. Pisaliście o wykorzystaniu prawa, a nie jego złamaniu – mówi informator „Rz” z Platformy.