I jeszcze jedna analogia: część potraw wigilijnych to potrawy, które podawano na stypie i w Dzień Zaduszny. Na przykład mak i warzywa strączkowe. Także kutię, typową dla wschodniej Polski, jedzono właśnie na stypach.
[b]Potraw wigilijnych musiało być 12?[/b]
Niekoniecznie. W niektórych domach 12, na pamiątkę 12 apostołów czy 12 miesięcy. W innych starano się, by była ich nieparzysta liczba – na szczęście. Potraw powinno być wiele, właśnie po to, aby zapewnić pomyślność. Dbano też, by były darami pól, lasów, sadu, ogrodu i wody.
[b]Zawsze jedzono ryby?[/b]
Tak, ale nie w takiej ilości jak dzisiaj. Na wsi nie były zbyt dostępne. Jedzono za to jabłka i orzechy – symbolizujące pomyślność, zdrowie, siłę i mądrość.
[b]Czy dziś jemy to, co kiedyś?[/b] Widać, że ludność Polski bardzo się przemieściła i różnice regionalne się zacierają. Ale staramy się zachowywać tradycję. Powoli przyjmujemy też nowe zwyczaje. Tak było z choinką, która trafiła do nas na przełomie XVIII i XIX wieku. Zawsze starano się, by było w domu coś zielonego. To symbolizowało ciągłość wegetacji i życie.
[b]Sztuczna choinka nie ma więc sensu?[/b]
To odejście od idei choinki.
[b]Wydaje się, że w Polsce zanika tradycja śpiewania kolęd.[/b]
Kiedyś była bardzo ważna. Wierzono, że w kolędach można zawrzeć ideę pomyślności, wszystkiego co dobre. Wiele społeczeństw wierzy, że słowo ma moc sprawczą. Słowa kolędy czy życzeń, wypowiedziane w tak ważnym momencie jak Wigilia, na pewno się spełnią.
[i]—rozmawiała Sylwia Szparkowska[/i][/ramka]