Potem czeka nas pół roku niepewności zawodowej i… rozruchy robotnicze w sierpniu 2010 r. A później nad naszym krajem, po „pozytywnej przemianie” na długo zaświeci słońce… Analitycy nie są dziś aż tak precyzyjni i nie wybiegają tak daleko w przyszłość. Inna sprawa, że tuż przed Sylwestrem jasnowidz z Człuchowa, Krzysztof Jackowski (l. 45) kreślił „wyłącznie dla Faktu” i „specjalnie dla SuperExpressu” wizje zdecydowanie czarniejsze. To jednak może być kwestia dostępu do danych – wróżka Anna (l. 42) i Miriam (l. 65) dysponowały bardziej aktualnym pakietem informacji. Osobiście trzymam za nie kciuki.
Trzeba jednak przetrwać do dnia, w którym zaświeci słońce. Dlatego energicznie i z zapałem „Inżynier Pawlak ratuje gospodarkę”. Tak „Polska” tytułuje ostatnie poczynania wicepremiera, który wspólnie z ekspertami PSL zabrał się za tworzenie ludowego planu ratowania gospodarki oraz odgórne rozbrajanie tykającej bomby, czyli opcji walutowych. „Pawlak ma plan walki z kryzysem” – doprecyzowuje dziennik, prezentując efekty prac zespołu wicepremiera tuż obok informacji o przyjęciu pakietu antykryzysowego prezydenta Obamy. Co ciekawe, zdjęcie prezydenta USA jest kolorowe, a wicepremiera Pawlaka nieomal czarno-białe. „Obama rozdaje ulgi na domy i samochody” – pisze „Polska”. Z przedstawionych pomysłów wynika, że Pawlak też by chciał, ale nikt mu na to raczej nie pozwoli. „Inżynier Pawlak oszalał. Nie stać nas na zwrot VAT na nowe auta” – uderza pięścią w stół w tejże samej „Polsce” świeżo upieczony doradca ekonomiczny prezydenta Ryszard Bugaj a kropkę nad i stawia wiceprzewodniczący sejmowej komisji gospodarki poseł Antoni Mężydło (PO): „Pomysły premiera Pawlaka pachną populizmem w wydaniu Samoobrony”. Cóż, każdy ma taką Samoobronę, na jaką sobie zasłużył, a pomysły, by sięgnąć po pieniądze m.in. do skarbca NBP były, są i będą. Na szczęście „inżynier Pawlak” to nie kasiarz Kwinto, więc tym razem do tego sejfu nikt się dobrać nie powinien.
Warto przy okazji zauważyć, że w reakcji na uchwalenie pakietu Obamy i ogłoszenie przez sekretarza skarbu Timothy Geithnera kolejnego planu wsparcia amerykańskich banków, co łącznie oznacza ponad 1,5 bln dolarów, giełda w USA runęła w dół. Warszawska giełda piątą sesję z rzędu pięła się w górę, co mogło oznaczać, że zignorowała pomysły wicepremiera. Ponieważ żyjemy w trudnych dla analityków czasach, równie dobrze mogło to oznaczać coś zupełnie innego.
Jest jednak i druga strona medalu. W sytuacji, gdy coraz więcej krajów zastanawia się nad mniej lub bardziej oficjalnymi działaniami protekcjonistycznymi, by ratować swoje gospodarki, ten sam wicepremier w rozmowie z „Rzeczpospolitą” mówi: „Jeśli mówimy o kupowaniu jakichkolwiek produktów, to powinniśmy mówić o produktach europejskich, żeby utrzymać reguły wspólnego rynku i budować wspólne relacje europejskie”. Cóż, kiedyś jako premier „inżynier Pawlak” manifestacyjnie jeździł polonezem, ale czasy się zmieniają… Tym bardziej, że w styczniu produkcja samochodów w Polsce spadła o 33 proc., jak donoszą gazety, a ich „polskość” ¬– z całym szacunkiem dla globalizacji gospodarki – i tak jest co najmniej problematyczna.
Kryzys z całą pewnością wyzwala kreatywność – kolejne pomysły, jak z nim walczyć, mnożą się jak króliki w kapeluszu. Ale ma też inne pozytywne strony. „Sprawowanie funkcji ministra obrony Bogdan Klich przypłacił utratą 14 kg. Na fali kryzysu odchudzanie objęło również budżet ministerstwa” – pisze „Polityka”. W normalnych warunkach taka regulacja sylwetki musiałaby kosztować majątek. Kryzys zmienia też ludzkie przyzwyczajenia. „Podczas Wielkiego Kryzysu bezrobotni chodzili do kina, teraz uciekają w sieć” – pisze „Dziennik”. - „Oderwanie się realiów ma pozytywny psychologiczny skutek, zapobiega pogrążaniu się w ponurych rozmyślaniach. Serfowanie w sieci przypomina mechanizm ucieczki stosowany podczas Wielkiego Kryzysu, kiedy ludzie płacili parę groszy, by spędzać całe dnie na oglądaniu filmów z udziałem Charlie Chaplina i kronik filmowych.”