Jerzy Borowczak, były szef „Solidarności” Stoczni Gdańskiej, mówi o nim: – Karol to taki człowiek, który najpierw mówi, potem myśli, a na koniec pyta: a co ja właściwie powiedziałem?
45-letni wiceprzewodniczący stoczniowej „S”, od 30 lat zatrudniony w stoczni, jest znanym w Gdańsku zadymiarzem. Nieobce mu palenie opon, rzucanie petardami czy oblewanie farbą gmachów publicznych. Maczał nawet palce w zdewastowaniu fasady i zamurowaniu wejścia do gdańskiej siedziby SdRP. Tak przynajmniej twierdzili działacze Socjaldemokracji, którzy chcieli wytoczyć Guzikiewiczowi proces o zniszczenie budynku. Wydaje się, że mieli rację: prasa, relacjonując zajścia przed siedzibą SdRP, opisywała, jak Guzikiewicz zerwał z budynku szyldy SLD i ZSMP, po czym rzucił je na płonące przed budynkiem opony.
[wyimek]Karol najpierw mówi, potem myśli, a na koniec pyta – a co ja właściwie powiedziałem? - Jerzy Borowczak były szef stoczniowej „S”[/wyimek]
Krewki związkowiec obrzucił też w 1997 r. wyzwiskami wojewodę Henryka Wojciechowskiego z SLD, który oprowadzał po stoczni króla Norwegii, bo nie podobało się mu, że SLD-owiec rządzi się w stoczni jak u siebie. A w ubiegłym roku pod domem premiera Donalda Tuska urządził regularną demonstrację z krzykami i petardami. Nic dziwnego więc, że szef rządu, słysząc o planowanej demonstracji stoczniowców, postanowił przenieść obchody 20. rocznicy pierwszych wyborów w wolnej Polsce do Krakowa.
[srodtytul]Wybuchowy działacz[/srodtytul]